Jedynym powodem odwołania wszystkich środowych meczów w klasie A były problemy z obsadą sędziowską i zły stan boisk. Nikt z Lublinianki nie wpływał na nasze decyzje – zapewniają działacze LZPN
Przypomnijmy, że LZPN w ostatniej chwili odwołał zaplanowane na 29 maja wszystkie mecze w czterech grupach klasy A z powodu opadów deszczu.
Drugie dno
Ale część klubów, m.in. Avenir i Sokół Konopnica, zaczęła upatrywać w tym drugiego dna, bo te drużyny walczą o awans z rezerwami Lublinianki-Wieniawy. Ta miałaby problem ze skompletowaniem składu na środowy mecz i chciała go przełożyć.
W Jabłonnej się nie zgodzili, a kiedy zapadła odgórna decyzja związku w tej sprawie zaczęli sugerować, że stoi za nią jeden z członków zarządu LZPN, a jednocześnie prezes Lublinianki-Wieniawy Krzysztof Gil.
– To bzdura – mówił wczoraj Gil na konferencji prasowej zwołanej przez związek. – Byłem tą decyzją zaskoczony tak jak wszyscy. Nie miałem na nią żadnego wpływu. Oczywiście przyjąłem ją z zadowoleniem, bo ubiegaliśmy się o przełożenie tego meczu z powodu wyjazdu dziewięciu zawodników na akademickie mistrzostwa Polski.
Ale kiedy LZPN i rywale nam odmówili podjęliśmy razem z trenerami decyzję, że damy radę rozegrać to spotkanie.
Jeden z piętnastu
Gil podkreślał również, że nie ma takiej władzy, aby wymóc na Wydziale Gier LZPN odwołanie meczów. – Jestem jednym z piętnastu członków zarządu LZPN. Spotykamy się raz na dwa miesiące żeby dyskutować o bieżących sprawach.
Zostałem wybrany w powszechnych wyborach, nie mam tu etatu. Jestem we władzach, bo chcę służyć swoją pomocą jako prezes klubu wiedzący skąd kluby biorą pieniądze na funkcjonowanie, jak marketingowo i biznesowo podchodzić do piłki nożnej. To jest moja rola – tłumaczył.
W obronie Gila stanął też przewodniczący WG LZPN. – Lublinianka jest w tej sytuacji Bogu ducha winna. Prezes Gil w żaden sposób nie wpłynął na naszą decyzję. W swojej pracy kierujemy się wyłącznie przepisami – wyjaśniał Marian Urbański.
Według zapewnień LZPN mecze przełożono ze względu na brak sędziów do ich prowadzenia oraz opady deszczu. Dlaczego jednak w tej sytuacji mogły grać ligi młodzieżowe, "okręgówka” i klasa B?
– Okręgówka ma już dużo zaległości, rozgrywki młodzieżowe muszą się skończyć w trzecim tygodniu czerwca, bo później zawodnicy uczestniczą w meczach kadr województwa, czy ogólnopolskich olimpiadach młodzieży.
Z kolei po konsultacjach z klubami klasy B doszliśmy do wniosku, że delegujemy tam świeżo upieczonych sędziów z wiosennego kursu – powiedział Konrad Krzyszkowski, wiceprzewodniczący WG LZPN.
Sędzia na urlopie
– Termin tej kolejki splótł się z długim weekendem. Sędziowie już wcześniej pobrali sobie urlopy i nie byliśmy w stanie zapewnić 84 arbitrów do prowadzenia wszystkich meczów w klasie A. Nie chcieliśmy działać wybiórczo, tak żeby jedni grali, a drudzy nie, bo zaraz też pojawiłyby się głosy sprzeciwu – dodał Piotr Łapa, pracownik związku odpowiedzialny za obsadę sędziowską.
Dlaczego w takim razie nie podano w komunikacie, że przyczyną odwołania meczów jest brak sędziów, tylko zasłaniano się złą pogodą? – Być może ten komunikat był niefortunny. Ale gdybyśmy podali inną informację, to i tak spotkalibyśmy się z zarzutami klubów, że jedna liga jest ważniejsza, a inna mniej ważna – odpowiedział Krzyszkowski.