Mateusz Prus wrócił z Holandii i trenuje w Zamościu razem ze Zbigniewem Pająkiem. Szuka nowego klubu, ale raczej nie zostanie w Polsce.
Trafił do Rody Kerkrade, ale nie zdołał przebić się na stałe do wyjściowej jedenastki. Dziś Mateusz Prus z powrotem jest w Polsce. Trenuje indywidualnie i czeka na oferty. Choć sezon już się rozpoczął, zachowuje cierpliwość. Nie chce podjąć pochopnej decyzji i – jak sam zapewnia – raczej nie zostanie w kraju.
– Od dwóch miesięcy trenuję na przemian ze Zbigniewem Pająkiem oraz innymi chłopakami z regionu. Ćwiczę bardzo mocno, także jestem gotowy z marszu wejść do składu i grać w poważnych meczach – zapewnia Prus.
Regularnego grania brakuje mu najbardziej. W Rodzie przez cztery lata rozegrał w sumie 21 spotkań ligowych i kilka pucharowych. Najczęściej grał w sezonie 2011/12, gdy w sumie dziesięciokrotnie pojawiał się na boisku w meczach Eredivisie. Później było już tylko gorzej.
– Miałem wtedy możliwość odejścia, ale działacze Rody nie chcieli o tym słyszeć. W okresie przygotowawczym byłem szykowany na pierwszego bramkarza, ale zmienił się trener. Ten, który przyszedł nie widział dla mnie miejsca w składzie i odstawił mnie od gry. Dodam, że jest to ten sam szkoleniowiec, który sprawił, że Roda z zespołu walczącego o europejskie puchary, zmieniła się w outsidera i spadła do Jubiler League – opowiada wychowanek Hetmana Zamość.
– Problemem Mateusza był też brak zaufania ze strony trenerów. Nawet jak dostał szansę gry, zagrał w kilku meczach i pokazał się z dobrej strony, to później między słupki wracał pierwszy bramkarz, który akurat kończył leczyć kontuzję albo wracał po pauzie za kartki – zauważa Pająk.
Sam Prus zapewnia, że z perspektywy czasu nie żałuje wyjazdu do Holandii. – Bardzo wiele się przez ten czas nauczyłem, dojrzałem. Dziś jestem znacznie bardziej kompletnym bramkarzem. Jestem bardziej uniwersalny, dużo lepiej gram nogami – zapewnia 24-latek.
Trener Pająk chwali swojego podopiecznego. – Choć w Holandii nie grał zbyt wiele, to bardzo się rozwinął. To klasowy bramkarz i mam nadzieję, że podobnie jak Przemek Tytoń szybko znajdzie sobie klub, w którym będzie mógł regularnie występować. Spokojnie poradziłby sobie w T-Mobile Ekstraklasie – twierdzi szkoleniowiec.
Wszystko wskazuje jednak na to, że zamościanin kolejny raz wyjedzie za granicę.
– Wolałbym nie zostawać w Polsce. Nie mam dobrych wspomnień z klubów, w których grałem w naszym kraju. Wszędzie było sporo problemów organizacyjnych, a gdy doznałem poważnej kontuzji, zostałem z tym sam. Dlatego wolałbym raz jeszcze spróbować wyjazdu zagranicznego. Ciągnie mnie na północ Europy, mam nawet dwie oferty z tych rejonów, ale na razie nie chciałbym mówić nic więcej, żeby nie zapeszyć – kończy Prus.