W niedzielę skończyła się wreszcie gehenna jednego z najlepszych piłkarzy, pochodzących z naszego regionu. Zamościanin Przemysław Tytoń po 287 dniach po raz kolejny zagrał w poważnym spotkaniu piłkarskim. Już w barwach Elche CF, do którego został wypożyczony latem z holenderskiego PSV Eindhoven.
W ciągu dwóch sezonów Tytoń zagrał w zaledwie dwunastu spotkaniach ligowych i czterech Ligi Europy. Po raz ostatni w poważnym meczu wystąpił 10 listopada w Eredivisie z NAC Breda (1:2). Później z powrotem zasiadł na ławce, dostając szansę gry jedynie w rezerwach PSV, występujących w Jubiler League (drugi poziom rozgrywkowy).
Latem zdołał wyrwać się wreszcie z Eindhoven. Trafił na wypożyczenie do hiszpańskiego Elche CF. W niedzielę zadebiutował w nowym zespole w pierwszej kolejce Primera Division w meczu z wielką Barceloną. Jego zespół przegrał 0:3, ale sam Tytoń zebrał dobre recenzje.
Z postawy swojego wychowanka zadowolony jest trener Zbigniew Pająk, który szkolił go w Hetmanie Zamość.
– Najważniejsze, że Przemek wreszcie zaczął bronić, bo siedzenie na ławce to dla bramkarza tej klasy prawdziwy dramat. Sam zresztą go namawiałem, żeby zmienił klub. Tylko regularnie broniąc może przecież wrócić do reprezentacji Polski. Rozmawiałem z nim już po przenosinach do Hiszpanii. Czuć było, że odetchnął, teraz wszystko jest w jego rękach i nogach – mówi Pająk, obecnie szkoleniowiec Sokoła Zwierzyniec.
W niedzielny wieczór Tytoń skapitulował trzy razy. Dwukrotnie pokonał go Leo Messi, raz wschodzący gwiazdor Blaugrany Munir El Haddadi. Przy straconych golach nie miał nic do powiedzenia, w kilku innych sytuacjach spisywał się bardzo dobrze i ratował swój zespół.
– Przemek z marszu trafił na najmocniejszą drużynę hiszpańską i pokazał się z dobrej strony. Trudno go oceniać już po jednym meczu, ale z całą pewnością nie zapomniał, jak się broni. Z każdym meczem będzie teraz zyskiwał pewność siebie i jestem przekonany, że jego forma będzie tylko rosła – kończy Pająk.