Po spotkaniu z Republiką Południowej Afryki, przegranym 0:1, Leo Beenhakker przyznał, że po jego piłkarzach było widać końcówkę sezonu i... przygotowania do wakacji. Czy w tej sytuacji we wtorkowym meczu z Irakiem (początek o godz. 17.10, transmisja w TVP1) od "biało-czerwonych” można oczekiwać trochę więcej ambicji, a może nawet zwycięstwa?
Bo co mają powiedzieć na przykład Holendrzy, którzy grają o wiele więcej, w o wiele silniejszych klubach i o wiele większą stawkę. A mimo to w ostatnią sobotę "Pomarańczowi”, zamiast myśleć o urlopach, pokonali na wyjeździe Islandię i już cieszą się z awansu do mistrzostw świata, jako pierwszy zespół z Europy. I zamiast na wycieczkę do RPA, za rok przyjadą tutaj na mundial.
Nie wylegiwali się także Słowacy, którzy również mieli zaplanowany mecz w eliminacjach. Zadaną pracę odrobili bez zarzutu i zgodnie z planem rozbili San Marino. Dzięki temu w grupie 3 mają już pięć punktów przewagi nad Polską.
Ale nie ma co utyskiwać, bo "biało-czerwoni” przynajmniej postawili na atrakcje turystyczne. Zakupy, zwiedzanie, wizyta w oceanarium, podróż statkiem na wyspę zamieszkiwaną przez foki, zabawy na plaży i gdzieś między tym wszystkim treningi oraz dwa mecze.
W tej sytuacji, o pierwszym spotkaniu z gospodarzami, nie da się powiedzieć niczego pozytywnego. Proste błędy, żółwie tempo i ani jednej klarownej sytuacji, z której mógł paść gol, najlepiej oddają jakość gry naszej reprezentacji. Nie wyróżnił się nikt, żaden z dublerów, dla których nieobecność graczy z podstawowej kadry, była szansą, aby na dłużej zadomowić się w reprezentacji.
Dlatego nic dziwnego, że Leo Beenhakker nie żałował ostrych słów swoim "wybrańcom z przymusu”.
Jednak nie wszyscy zamierzają dramatyzować nad postawą "Orłów”. - Nastroje w drodze powrotnej do hotelu nie były najlepsze, ale nikt nie robił tragedii, bo to tylko mecz towarzyski - stwierdził szczerze rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski.
To pewnie i po następnej, z Irakiem, też nikt nie będzie rozpaczał. W końcu najważniejsze, że humory dopisują i pogoda się poprawiła. Bo prawdziwe granie będzie przecież dopiero jesienią. A wtedy wszystkim pokażemy...