ROZMOWA Z Sergiuszem Prusakiem, bramkarzem Górnika Łęczna
– Na pewno, bo do tej pory podstawowym bramkarzem był Jakub Wierzchowski. Nawet na piątkowym treningu wszystko wskazywało, że to on będzie bronił. Jednak przed meczem trener postawił na mnie i udało się zagrać na zero z tyłu. Udało się też strzelić gola i wygrać spotkanie.
• W meczu z Niecieczą był pan pewnym punktem zespołu.
– Cieszę się, że nie popełniłem błędu. Ale trener Robert Sarniak każdego z nas, również Jakuba Giertla, solidnie przygotował do sezonu. Każdy z nas może wejść do bramki i będzie mocnym punktem. Najważniejsze, że dowieźliśmy trzy punkty do końca, choć w ostatnich minutach było trochę nerwowo. Mogliśmy podwyższyć prowadzenie i byłoby dużo spokojniej.
• No właśnie, nie miał pan ochoty podbiec pod bramkę rywali, aby "zwrócić uwagę” swoim napastnikom na problem skuteczności?
– Nie (śmiech). Zrehabilitują się w następnych meczach. Stworzyliśmy dużo sytuacji, każdy chciał strzelić gola, ale tym razem nie wychodziło. Jednak teraz pojedziemy do Wodzisławia i nasi napastnicy zrobią wszystko, aby wywalczyć trzy punkty.
• Wrócił pan na dłużej do bramki, czy tylko do pierwszego błędu?
– Ciężko powiedzieć, bo prezentujemy wyrównany poziom. Za tydzień trener może zdecydować inaczej i między słupkami stanie Jakub Wierzchowski lub Jakub Giertl. I trzeba będzie się z tym zgodzić.
• Teraz szansę dostał pan, więc już chyba nie będzie tematu powrotu do Świnoujścia. Bo przed sezonem był.
– Chciałem wrócić do Floty, bo każdy zawodnik chce grać. Chciałem, aby mnie wypożyczyli do Świnoujścia. Jednak w klubie powiedzieli, że jestem potrzebny w Górnik, bo dzięki temu podniósł się poziom rywalizacji. Ostatecznie zostałem, zagrałem i cieszę się ze zwycięstwa.