Jeśli po trzech kolejkach ktoś w pierwszej lidze może czuć zawód, to na pewno w Łęcznej i Katowicach. Górnik ma tylko trzy punkty na koncie, a "Gieksa” nawet o jeden mniej. Dlatego do sobotniego spotkania oba zespoły przystąpią z jednym pragnieniem – zwycięstwa.
Dlatego przed sezonem, pomimo różnych problemów, katowiczan umieszczano nawet w gronie faworytów. W śląskim klubie natomiast na awans dano sobie dwa lata. Podobno w GKS wielkiego ciśnienia nie ma, jednak o dużym spokoju też nie może być mowy. Ubiegły sezon zespół zakończył dopiero na 13 pozycji, nawet za łęcznianami, którzy niemal do samego końca bili się o utrzymanie. Obecny też rozpoczął się poniżej oczekiwań.
Po ostatnim remisie z Wartą Poznań trener Dariusza Fornalak nie krył rozczarowania.
– Wreszcie graliśmy w piłkę i stwarzaliśmy kolejne sytuacje, których... niestety nie wykorzystaliśmy. To się na nas zemściło. Myślę, że kluczowe znaczenie miała nonszalancja, jaka przejawiała się w naszej grze. Może po tym spotkaniu zawodnicy zrozumieją, że gra toczy się o życie, bo do tej pory chyba nie do wszystkich to dotarło – powiedział szkoleniowiec katowiczan na portalu sportowefakty.pl.
Jeszcze bardziej rozczarowany był Mirosław Jabłoński, bo jego podopieczni zostawili pełną pulę w Wodzisławiu. Trener Górnika również narzekał na brak skuteczności. Po dwóch porażkach, w klubie nie trudno wyczuć ciśnienie.
Tym bardziej, że już pod koniec ubiegłych rozgrywek na każdym kroku podkreślano, że walka toczy się o przyszłość piłki w Łęcznej. Teraz miało być trochę inaczej.
W jutrzejszym spotkaniu szkoleniowiec "zielono-czarnych” na pewno zdecyduje się na zmiany w składzie.
Z Odrą rozczarowało kilku zawodników. Słabiej wypadli Adrian Bartkowiak czy Kamil Stachyra, ale pretensje można mieć także do sprowadzonego latem Adriana Paluchowskiego. Mimo to, ten ostatni wciąż wydaje się być pewniakiem w składzie.
Choć na swoją okazję czekają również inni, w tym Grzegorz Szymanek. Oby upór sztabu trenerskiego dotyczący Paluchowskiego, wreszcie zaczął przynosić efekty.
Ale skuteczność to nie jedyny ból głowy Jabłońskiego. Niedawno kłopoty zdrowotne mieli Wallace Benevente, Sławomir Nazaruk, Paweł Magdoń i Krzysztof Kazimierczak. W sobotę największe szanse występu będą mieli dwaj pierwsi.
Wszyscy czekają zwłaszcza na doświadczonego Nazaruka, który uatrakcyjniłby grę skrzydłami. Poza tym w tym tygodniu urazu nabawił się Eivinas Zagurskas. Jednak w środku chyba najrozsądniej byłoby wystawić sprawdzonych w boju Veljko Nikitovicia i Radosław Bartoszewicza. Oni, z twardymi Ślązakami, na pewno nie odstawią nogi.
– Nie ważne w jakim składzie, ważne jest tylko zwycięstwo. Jeśli wygramy, kupimy sobie tydzień spokoju – podkreślają łęczyńscy zawodnicy.