Od zwolnienia Wojciecha Stawowego w Górniku zapanowała dziwna sytuacja. Zespół objął Tadeusza Łapa, który jednocześnie jest trenerem i… nim nie jest. Został szkoleniowcem "tymczasowym”, co stworzyło mu niebywały komfort pracy.
Oczywiście, jak to zwykle w Górniku, listę kandydatów utrzymywano w tajemnicy, ale i tak kilka nazwisk wyciekło z klubu – Władysław Łach, Artur Płatek, Robert Moskal, Albin Mikulski czy ostatnio, mocno lansowany, Donatas Vencevicius. Dlatego pewnie już wkrótce na stronie internetowej "zielono-czarnych” pojawi się w tej sprawie oficjalny komunikat.
Komunikat oczywiście nie wyjaśni niczego, a powinien. Bo czas wreszcie skończyć z zabawą w chowanego. Bo albo chcemy Łapę i oficjalnie powierzamy mu obowiązki pierwszego trenera, albo weźmy znowu trenera "z Polski” (a może z Litwy), który znowu przyciągnie kilku swoich zawodników i trochę nadwątli skrzętnie budowany budżet. A rozpalony ogień znowu będzie gasił Łapa. Tak jak przed rokiem, kiedy zastąpił tymczasowo Krzysztofa Chrobaka. I tak jak to jest teraz.