Przez całe spotkanie podopieczni trenera Giennadija Kamielina toczyli, mimo kłopotów kadrowych, wyrównany bój z wicemistrzem Polski.
Na Dolny Śląsk nie pojechał kontuzjowany Dimitrij Afanasjew. Nie w pełni zdrowi byli też bramkarz Piotr Wyszomirski, Bogumił Buchwald, Remigiusz Lasoń, Marcin Kurowski i Michał Szyba. Mimo to pierwsze minuty były bardzo obiecujące. Na otwarcie Mateusz Kus pokonał Adama Malchera i było 1:0.
Przez kolejne minuty ton wydarzeniom nadawali goście. W czwartej minucie Buchwald wyprowadził Azoty na 2:1, a w 16 min po trafieniu Sebastiana Płaczkowskiego przyjezdni wygrywali 8:7. Puławianie mieli solidne wsparcie w bramkarzu Wyszomirskim, który w tym okresie obronił trzy rzuty karne z rzędu. Dopiero w trzeciej dekadzie pierwszej części gry wydarzenia zaczęły przybierać niekorzystny dla Azotów bieg. Przed zejściem do szatni siódemka z Puław traciła do gospodarzy dwa gole.
Po zmianie stron to podopieczni trenera Jerzego Szafrańca przystąpili do skomasowanych ataków. Sprawy w swoje ręce wzięli były zawodnik klubu z Puław Piotr Obrusiewicz i Bartłomiej Tomczak. Skrzydłowi Zagłębia rozstrzelali się na dobre. Na tablicy pojawił się wynik 14:10 dla gospodarzy. Azoty z konieczności musiały gonić wynik. Sztuka ta o mało co się nie udała. W 44 minucie, po golu Buchawalda, puławianie przegrywali już 19:20. I choć do końca pozostawał kwadrans nie udało się doprowadzić do remisu.
Puławianom zaczęło brakować zimnej krwi. Gracze trenera Kamielina popełniali niewymuszone błędy, rzucali nieskutecznie. Dobrze grał w bramce Zagłębia Roman Zaprutko. W końcówce puławianie zmarnowali trzy wyśmienite okazje do zmniejszenia strat.
- Zabrakło nam zimnej głowy. Słaba skuteczność w drugiej połowie zadecydowała o porażce - mówił po meczu Michał Szyba. - Kluczem do wygranej była jedynie obrona własnej bramki i skuteczne kontrataki. Niestety, popełniliśmy sporo błędów, momentami piłka wypadała nam z rąk. Musimy nad tym popracować. Najważniejsze, że na koncie mamy dwa punkty - podsumował Piotr Obrusiewicz.
Zagłębie Lubin - Azoty Puławy 26:24 (12:10)
Zagłębie: Malcher, Zapruto - Obrusiewicz 9, Tomczak 6, Kieliba 4, Januszewski 3, Kozłowski 2, Zadura 1, Steczek 1, Niedośpiał, Skalski, Migała. Kary: 12 minut. Dyskwalifikacja: Adrian Niedośpiał w 44 minucie (z gradacji kar).
Azoty: Wyszomirski, Długosz - Płaczkowski 5, Pomiankiewicz 4, Buchwald 4, Lasoń 3, Kus 3, Witkowski 2, Szyba 2, Kurowski 1, Łukaszow. Kary: 16 minut.
Sędziowali: Piotr Eichler, Andrzej Kierczak (obaj Kraków). Widzów: 400.
POWIEDZIELI PO MECZU
- Momentami graliśmy w osłabieniu nawet dwóch zawodników. To miało wpływ na wydarzenia na parkiecie. Szkoda straconej szansy i nie wykorzystanych okazji w końcowych minutach spotkania. Tak naprawdę to miałem zdolnych do gry tylko dziewięciu zawodników. Nie w pełni zdrowi byli Bogumił Buchwald i Remigiusz Lasoń. Gdyby moi piłkarze wykazali więcej skuteczności i opanowania w decydujących momentach mogliśmy pokusić się o remis, a nawet o zwycięstwo.
Remigiusz Lasoń, rozgrywający Azotów
- Pozostał wielki niedosyt po naszej wyprawie do Lubina. Choć nie byliśmy w pełni sił mogliśmy, a nawet powinniśmy pokonać Zagłębie. Zawiodła nasza skuteczność. Po raz pierwszy mogliśmy dojść przeciwnika kiedy przegrywaliśmy tylko jedną bramką. Tu okazji nie wykorzystał Siergiej Łukaszow. Z kolei w samej końcówce szanse zmarnowali Sebastian Płaczkowski, Michał Szyba i Bogumił Buchwald. Wówczas traciliśmy tylko dwa gole. Gdybyśmy to wykorzystali, to mielibyśmy Zagłębie na tzw. widelcu. Wielka szkoda. Bardziej martwią nas kontuzje. Ja i Buchwald nie jesteśmy w pełni zdrowi. Sytuacja staje się nie za ciekawa i to już na początku sezonu.
Jerzy Szafraniec, trener Zagłębia Lubin
- Mimo że nie jesteśmy w optymalnej formie nie pozwoliliśmy na wiele Azotom. Zagraliśmy dobrze w obronie, skuteczność 50 procent zaprezentował w bramce Roman Zaprutko. Z postawy zespołu jestem zadowolony. Sądzę, że drużyna z Puław w tym sezonie będzie groźna dla każdego. Tym bardziej zwycięstwo w pierwszym meczu z tym rywalem nas cieszy.