Lublinianki wręcz zdemolowały brązowe medalistki mistrzostw Polski na ich terenie, aż 32:23. Wyrównany był tylko pierwszy kwadrans meczu, później parkiet "miedziowych” wzięły w wyłączne posiadanie broniące mistrzowskiego tytułu podopieczne trenera Edwarda Jankowskiego.
Perturbacje ze zmianą szkoleniowca, a przede wszystkim nienajlepsze występy podczas przedsezonowych turniejów nie wskazywały, że lublinianki rozpoczną rozgrywki w takim stylu. Już po kilkudziesięciu sekundach gry oraz bramkach Doroty Malczewskiej i Ewy Damięckiej SPR prowadził 2:0.
Gospodynie odpowiedziały golem Natalii Ciepłowskiej, ale nie zdołały odebrać lubliniankom prowadzenia. Po wyrównanym kwadransie przewaga SPR zaczęła rosnąć. W 20 min mistrzynie Polski prowadziły już różnicą pięciu trafień. Gospodyniom udało się jeszcze zniwelować część strat i pierwsza odsłona zakończyła się trzy bramkową przewagą SPR.
- Wstyd się przyznać, ale przed meczem nie wierzyłam w tak wysokie zwycięstwo. Nastawiałyśmy się na ciężką, wyrównana walkę. Przewagę udało nam się uzyskać już właściwie w pierwszej połowie. Z trzema bramkami zapasu grało nam się zdecydowanie łatwiej - mówiła Dorota Malczewska.
Po zmianie stron dominacja lublinianek była już bezdyskusyjna. SPR grał konsekwentnie swoje, a Zagłębie zaczęło popełniać niewymuszone błędy. W dodatku podopieczne trener Bożeny Karkut słabiej angażowały się w grę defensywną, co w pełni wykorzystały przyjezdne. W 40 min SPR prowadził już różnicą ośmiu bramek - 24:16 i nadal dyktował tempo.
Na trzy min przed końcową syreną przewaga wynosiła już 11 bramek i choć w ostatnich sekundach "miedziowe” zdołały odrobić część strat. Końcowy wynik, uzyskany we własnej hali, mogą traktować w kategoriach pogromu. - Przede wszystkim zagrałyśmy słabo w obronie i to w największej mierze zaważyło na przebiegu spotkania. Początek w naszym wykonaniu był słaby, a z biegiem czasu wyglądało to niestety jeszcze gorzej - komentowała po spotkaniu trener Zagłębia.
Zagłębie Lubin - SPR Asseco BS Lublin 23:32 (12:15)
Zagłębie: Czarna, Maliczkiewicz - Niedośpiał 1, Ciepłowska 4, Pielesz 2, Semeniuk 2, Obrusiewicz 1, Gunia 0, Jakubowska 1, Jacek 3, Kordić 3, Jochymek 4, Byzdra 2. Kary: 14 min.
SPR: Chemicz - D. Malczewska 5,Włodek 5, Majerek 5, Duran 5, Tyda 3, E. Malczewska 1, Damięcka 4, Rola 0, Wolska 3, Łabul, Repelewska 1, Rukaite. Kary: 12 min.
Sędziowali: Mirosław Baum (Warszawa) i Marek Góralczyk (Świętochłowice).
POWIEDZIAŁY PO MECZU
- Wstyd się przyznać, że przed meczem nie wierzyłam w tak spektakularne zwycięstwo, ale obawiałam się spotkania, bardzo zaciętego, w którym wynik krąży wokół remisu. Przewagę udało nam się uzyskać już właściwie w pierwszej połowie. Te trzy bramki dawały nam poczucie bezpieczeństwa i grało się nam łatwiej.
Małgorzata Majerek
- Jesteśmy zadowolone z tego początku, bo w zeszłym sezonie tak zaczynałyśmy, że przegrywałyśmy i musiałyśmy potem gonić przeciwnika. Dzisiaj miałyśmy przewagę od samego początku. Jesteśmy bardzo szczęśliwe, że wygrałyśmy. Był to dla nas bardzo trudny mecz. Nie ukrywałyśmy, że chcemy wygrać to spotkanie jak najwyżej i udowodnić wszystkim, że jesteśmy dobrym zespołem.
Iwona Nabożna
- Był to naprawdę bardzo emocjonujący mecz. Moim zdaniem od początku grę narzucił SPR i od początku było widać u dziewczyn determinację, wielką wolę walki, chęć wygrania tego spotkania. Było to spotkanie zespołowe, w którym każda zawodniczka zaangażowana była w stu procentach. Sam wynik różnicą dziewięciu bramek, na boisku przeciwnika, mówi sam za siebie.