Setny mecz Azotów w ekstraklasie piłkarzy ręcznych wzbudził wiele emocji nawet po jego zakończeniu. Sympatycy puławskiej drużyny długo dyskutowali, czy po rzucie Remigiusza Lasonia piłka wpadła do bramki w regulaminowym czasie. Sędzia Mirosław Baum nie miał wątpliwości i gola nie uznał.
Szczypiorniści Azotów nie potrafili powstrzymać ataków rywali, a sami mieli olbrzymie kłopoty z trafieniem do siatki. W efekcie przyjezdni uzyskali w 17 min pięciobramkową przewagę, po celnym rzucie Roberta Orzechowskiego.
Prowadzenie MMTS zapewne byłoby wyższe, gdyby nie dobra skuteczność Dmitrija Afanasjeva, który dwoił się i troił na prawym skrzydle. Dzięki temu zawodnikowi Azoty przetrwały najtrudniejsze chwile. Kiedy gospodarze opanowali nerwy i uporządkowali swoje poczynania, rywalizacja natychmiast nabrała rumieńców. Otuchy dodała gospodarzom znakomita interwencja Piotra Wyszomirskiego, który tak jak wielu kolegów, początek meczu trochę przespał.
Ale w 19 min kapitalnie obronił w sytuacji sam na sam. Następna interwencja bramkarza puławskiej drużyny również była przedniej marki. Gospodarze mogli natychmiast wyprowadzić kontrę. Po kolejnym golu Afanasjeva i trafieniu Bogumiła Buchwalda gospodarze doprowadzili do remisu (13:13 w 27 min). Od tego momentu walka stała się wyrównana. Na gol odpowiadano golem, chociaż po zmianie stron częściej na prowadzeniu były Azoty.
W połowie drugiej odsłony gospodarze zaczęli przeważać. Wyszomirski wciąż dobrze bronił, a pozostali puławianie efektywnie atakowali. Marcin Kurowski umiejętnie rozgrywał piłkę, z czego korzystali zdobywcy kolejnych bramek - Paweł Sieczka i Lasoń. W 52 min Azoty wygrywały różnicą 5 goli (28:23 w 52 min) i nic nie wskazywało na to, że w maszynie, która zaczęła prawidłowo działać, coś się zatnie. Niestety, gospodarze zupełnie pogubili się przy agresywniejszej defensywie przeciwników.
W 57 min było już 29:28, ale Buchwald zdobył dla Azotów bramkę numer 30. Zespół z Kwidzyna także odpowiedział trafieniem. Przy stanie 30:29 Wyszomirski powstrzymał atak rywala ze skrzydła. Co z tego, skoro gospodarze bardzo szybko stracili piłkę, a przeciwnicy mieli 30 sekund na zmianę rezultatu. Na domiar złego, na 12 sekund przed końcowym gwizdkiem na ławkę kar powędrował Sieczka.
Goście wykorzystali osłabienie i na trzy sekundy przed finiszem Patryk Rombel zniwelował stratę (30:30). W tej akcji uczestniczył bramkarz MMTS, który nie zdążył wrócić na swoją pozycje. Sytuację starał się wykorzystać Lasoń. Po wznowieniu gry natychmiast rzucił w kierunku bramki. Piłka ku radości widzów wpadła do siatki. Międzynarodowi sędziowie, prowadzący spotkania podczas niedawno zakończonych mistrzostw świata, po krótkiej naradzie gola jednak nie uznali, uważając, że bramka padła już po upływie 60 minut.
Azoty, trochę na własne życzenie, musiały zadowolić się podziałem punktów. Szkoda, ponieważ nawet bez swojego najlepszego snajpera - Wojciecha Zydronia, mogli sięgnąć po pełną pulę.
Azoty Puławy - MMTS Kwidzyn 30:30 (14:15)
Azoty: Wyszomirski i Lipka - Afanasjew 9, Lasoń 6, Buchwald 6, Sieczka 3, Kurowski 2, Witkowski 2, Szyba 2, Mazur. Kary - 8 min.
Kwidzyn: Suchowicz i Gawlik - Orzechowski 7, Czertowicz 7, Marhun 5, Mroczkowski 4, Rombel 3, Kawczyński 1, Peret 1, Markuszewski 1, Waszkiewicz 1, Adamaszek, Seroka. Kary - 8 min.
Sędziowali: Mirosław Baum i Marek Góralczyk. Widzów - 600.