W sobotę szczypiorniści AZS AWF Biała Podlaska, po raz pierwszy w bieżącym sezonie, zaprezentowali się swoim kibicom. Występ w zmodernizowanej hali przy ul. Akademickiej zakończył się porażką różnicą jednej bramki z Ostrovią Ostrów Wielkopolski (28:29).
Na szczęście do końca rozgrywek zostało jeszcze 16 serii spotkań, a strata AZS do ósmego ASPR Zawadzkie wynosi tylko trzy punkty. Degradacja czeka dwie ostatnie drużyny.
– Widziałem po raz pierwszy nasz zespół w akcji – mówi Mariusz Lichota, prezes AZS AWF. – Chłopcy bardzo chcieli zainkasować komplet oczek. Na drodze stanęła zbytnia nerwowość, wynikająca z tremy. Pamiętajmy, że był to pierwszy mecz przed naszymi kibicami. Stawka spotkania, momentami, paraliżowała graczy.
Na tak słaby dotychczasowy wynik ma fakt, że pięć spotkań akademicy rozegrali na wyjeździe. Podczas remontu hali drużyna musiała trenować na szkolnych obiektach. Ale to nie jedyny powód. – W drużynie brakuje lidera. Zawodnicy, którzy powinni podjąć się tego zadania, nie potrafią tego zrobić – mówi Siejwa.
– Brakuje też konsekwencji w realizacji przedmeczowych założeń. Mimo że wielokrotnie tłumaczę, jak należy zagrać w danym momencie, słowa nie znajdują realizacji na parkiecie. A to już leży w głowach piłkarzy. Zawodników mamy takich, a nie innych. Nie stać nas na sprowadzanie graczy z nazwiskami, klub jest biedny.
Działacze nie podejmują na razie radykalnych kroków. – Nie zamierzamy zwalniać trenera. W takim składzie personalnym zespół stać na spokojne utrzymanie w I lidze – zapewnia prezes Lichota. – Tej drużynie potrzeba cierpliwości i czasu – dodaje szkoleniowiec.