ROZMOWA z Piotrem Dropkiem, drugim trenerem Azotów Puławy
– Wygrywaliśmy nawet różnicą dziewięciu bramek. Tak było zaraz po gwizdku rozpoczynającym drugą odsłonę, po dwóch kontrach prowadziliśmy 20:11. Chyba za szybko uwierzyliśmy, że mamy już w kieszeni wygrany mecz. W nasze szeregi wkradło się rozprężenie i przewaga zaczęła topnieć. Nie graliśmy tego co, co sobie założyliśmy przed spotkaniem, czyli twardo w obronie oraz skutecznie w kontrach. W takiej sytuacji ambitny Czuwaj powoli zaczął zmniejszać straty.
• Na szczęście wykazaliście więcej opanowania w końcówce meczu.
– Od momentu wyjścia na prowadzenie, jeszcze w pierwszej części, nie daliśmy sobie go wydrzeć. To był dziwny mecz. Z jednej strony mieliśmy nad nim kontrolę, z drugiej, zupełnie niepotrzebnie dawaliśmy nadzieję gospodarzom na korzystny wynik. Jest jeszcze jedna sprawa. Przy wysokiej zaliczce bramkowej, dekoncentrujemy się, a tak być nie powinno.
• Wasza gra zaczęła się układać dopiero po kwadransie.
– Graliśmy w nowym miejscu. Nie bez znaczenia była miejscowa hala. To dość specyficzny obiekt, posiadający niezbyt mocne oświetlenie. Te czynniki na pewno miały wpływ na naszą postawę na początku meczu.
• Beniaminek z Przemyśla będzie groźny na swoim parkiecie?
– Z pewnością tak. Czuwaj ma ciekawy skład. Wymieńmy choćby braci Kubisztalów: Macieja i Dariusza na kole, rozgrywającego Pawła Stołowskiego czy Czecha Radka Sliwkę.