(FOT. MACIEJ KACZANOW
Szczypiornistów z Puław czeka prawdziwy maraton. Podopieczni trenera Bogdana Kowalczyka rozegrają sześć spotkań w trzy tygodnie. Praktycznie oznacza to wybieganie na parkiet co trzy dni.
Pierwszy mecz rozegrany zostanie na wyjeździe, 19 lutego. Rewanż odbędzie się tydzień później w Puławach. W tzw. międzyczasie, siódemce z Puław przyjdzie walczyć o ligowe punkty. I wcale nie będzie o nie łatwo. Już w najbliższą sobotę czeka mecz z mistrzem Polski Vive Targi Kielce. W środę przeprawa w Olsztynie z Warmią, a po niej wylot do Skandynawii.
Na zakończenie maratonu Azotom przyjdzie się zmierzyć na swoim parkiecie z mielecką Stalą, a trzy dni później, na wyjeździe z Miedzią Legnica. Puławscy kibice doskonale pamiętają, że ich ulubieńcy, już raz przeszli tak przyspieszone tempo rozgrywkowe.
Było to w listopadzie, kiedy mecze ligowe przeplatane były dwumeczem z Tikvesh Kavadarci z Macedonii. Wówczas piłkarze rozegrali w takim samym okresie siedem spotkań. Efekt był zadowalający. Udało się przejść do kolejnej rundy w Challenge Cup i osiągnąć dobry wynik na krajowym podwórku, czyli uzbierać pięć punktów w czterech meczach. Jak będzie tym razem?
Największym problemem są w tej chwili kłopoty kadrowe. Tak do końca, nikt nie wie, w jakiej dyspozycji są zawodnicy, którzy nie wystąpili w ostatnim spotkaniu w Płocku. Chodzi o Macieja Stęczniewskiego, Pawła Sieczkę, Dimitrija Zinczuka i Artura Witkowskiego. Tylko ten ostatni nadal nie bierze udziału w zajęciach, narzeka na ból barku.
– Na pewno zastosujemy taki sam wariant treningowy, jak w listopadzie. Wtedy zdało to egzamin, być może podobnie będzie i teraz – prognozuje trener Bogdan Kowalczyk. Obawiam się jednak o wymienionych graczy. Czy, w związku z przerwą, którą mieli na początku roku, wytrzymają tak intensywne tempo? Priorytetem będzie mecz z Mielcem i koniecznie musimy go wygrać.