ROZMOWA z Marcinem Kurowskim, trenerem piłkarzy ręcznych Azotów Puławy, brązowych medalistów Polski
Wśród sześciu kandydatów w konkursie na trenera pańska oferta współpracy z Azotami okazała się najlepsza. Zapewne czuje pan ogromną satysfakcję?
– Od czasu kiedy po raz ostatni prowadziłem samodzielnie drużynę upłynęły już trzy lata. To było ciekawe doświadczenie, podobnie jak okres pracy w roli asystenta trenerów Bogdana Kowalczyka i Ryszarda Skutnika. Również kilka miesięcy u boku Dragana Markovicia było bardzo pożytecznie wykorzystanym okresem w mojej trenerskiej karierze. Na pewno jestem mądrzejszy o nowe spojrzenie na sprawy szkoleniowe, prowadzenie treningów.
To już pańskie drugie podejście do pierwszej drużyny Azotów. Jest pan bogatszy o doświadczenie trzech ostatnich lat i co jest najważniejsze, dwa brązowe medale. Jak to przełoży się na pańską pracę w puławskim zespole?
– Po piątym meczu o brązowy medal z MMTS Kwidzyn w naszej hali rozmawialiśmy ze szkoleniowcem gości Patrykiem Romblem na temat młodych trenerów, którzy podejmują się pracy w polskich klubach piłki ręcznej. Do naszej ligi powoli wkraczają młodzi szkoleniowcy, głodni sukcesów, prezentujący nowe spojrzenie. Mam świadomość, że człowiek uczy się przez całe życie. Każdy kolejny trening, mecz o stawkę będzie okazją do pogłębiania wiedzy i zdobywania nowego doświadczenia.
Teraz najważniejszym zadaniem będzie uzupełnienie kadry o bramkarza i obrotowego. Po kilku latach przerwy, do zespołu powraca Walentyn Koszowy. To dobry ruch kadrowy?
– To bardzo dobre działanie naszego klubu. „Walik” przez kilka sezonów był ważnym ogniwem w bramce mistrza Ukrainy Motoru Zaporoże. Pamiętamy go z czasów kiedy był naszym zawodnikiem. Już wówczas był wartościowym graczem. Obecnie ma 35 lat i jest już bardzo ograny. Sądzę, że będzie pełnił podobną rolę jak doświadczony Maciej Stęczniewski. Przyjście Koszowego z pewnością wzmocni zdrową rywalizację w bramce. Najlepszym rozwiązaniem jest sytuacja, w której nie ma podziału na pierwszego, drugiego i trzeciego bramkarza. Ten, który jest najlepszy na treningach, ten gra. Zarówno Walentyn Koszowy, Vadim Bogdanow, jak też Sebastian Zapora nie mogą czuć się pewni miejsca w wyjściowej siódemce.
Niewiadomą jest pozycja obrotowego. Ma pan już konkretnego kandydata?
– Rozmawialiśmy z dwoma piłkarzami: Polakiem i obcokrajowcem. Obaj już podpisali kontrakty.
Jednym z nich był Igor Żabić, który w minionym sezonie grał w Śląsku Wrocław…
– Niestety nie udało nam się z nim dojść do porozumienia. Słoweniec wybrał ofertę Sportingu Lizbona. Na tę pozycje poszukujemy zawodnika, który będzie wzmocnieniem, a nie uzupełnieniem składu. I nieważne, czy będzie to Polak, czy obcokrajowiec.
Przy konkursowych wymaganiach kandydaci mieli postawione trzy cele na nowy sezon: srebrny medal mistrzostw Polski, awans do ścisłego finału Final Four Pucharu Polski i zakwalifikowanie się do fazy grupowej Pucharu EHF. To bardzo poważne wyzwanie, z którym będzie musiał się pan zmierzyć…
– Jestem związany z Azotami od 2005 rok. Co sezon sportowe cele w naszym klubie ewaluowały. Zaczęło się od walki o utrzymanie, później były miejsca w play-off, następnie wejście do czwórki, aż po walkę o medale. I tak przez dwa ostatnie lata stawaliśmy na najniższym stopniu podium. W obecnym składzie stać nas na włączenie się w walkę o drugie miejsce w Polsce. Atutem Azotów będzie zgranie. W porównaniu do poprzednich sezonów obyło się bez licznych roszad kadrowych. Trzon drużyny pozostał i to powinno być ważnym czynnikiem.