Wielkie emocje w Bełchatowie. Gospodarze, czyli PGE GiEK Skra prowadzili z faworyzowaną Bogdanką LUK Lublin 2:0. Ostatecznie dopisali do swojego konta tylko jeden punkt. Goście w tie-breaku wygrali 15:13 i 3:2 w całym spotkaniu. Jak obie ekipy oceniają zawody?
Jan Nowakowski (Bogdanka LUK Lublin)
– Bardzo cieszy mnie to, że byliśmy w stanie po dwóch przegranych setach nie grając wspaniale, powiedziałbym nawet średnio, znaleźć swoją siatkówkę, którą trenujemy i gramy. Ostatnio mieliśmy trochę kontuzji i chorób, dlatego więcej czasu zajęło nam, żeby znaleźć jakość, którą mamy w swoich szeregach. Na szczęście w trzecim secie zaczęliśmy zagrywać bardzo dobrze, z czym Bełchatów miał ogromny problem. Chłopaki zagrywali rewelacyjnie i cieszę się, że te dwa punkty jadą do Lublina. Skra zaskoczyła nas swoją jakością na początku, ale potrafiliśmy przechylić szalę na naszą stronę. Cały czas wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie grać dobrą siatkówkę, a to buduje w każdym elemencie.
Kewin Sasak (Bogdanka LUK Lublin)
– Prawdziwy rollercoaster. Myślę, że dwa pierwsze sety trochę przespaliśmy, ale też rywale mocno się postawili. Skra weszła w spotkanie pełna energii. My trochę długo się adaptowaliśmy, ale w końcu udało się złapać nasz rytm i stanąć do równej walki. Jeżeli mecz kończy się tie-breakiem, to znaczy, że była to równa walka. Ostatecznie cieszymy się z dwóch punktów na trudnym terenie. Przegrywaliśmy 0:2, więc nie było łatwo, ale potrafiliśmy wyjść z tego zwycięsko. To co trenujemy i jak drużyna jest ułożona, to zagrało. To bardzo budujące, a do tego zwycięstwo jest dobrym prognostykiem na przyszłość, brawa dla całego zespołu.
Kajetan Marek (PGE GiEK Skra Bełchatów)
– Ręce nie bolą, ale serce boli, bo mieliśmy szansę i to bardzo dużą, żeby zdobyć ważne dla nas trzy punkty. Początek był wymarzony – 2:0 w setach i kontrola. Może za wyjątkiem końcówki pierwszego seta, kiedy Wilfredo wszedł na zagrywkę. Przetrwaliśmy to, a w drugim takiej serii nie było. Dowieźliśmy wynik, ale później straciliśmy kontrolę, no i Bogdanka LUK zaczęła prowadzić grę. Czwarty set pomijam, bo musimy o nim zapomnieć. Walczyliśmy w tie-breaku, było po 13 i wszystko otwarte. Jedna akcja decydowała, szkoda, ale przynajmniej jeden punkt został w Bełchatowie, a każe „oczko” jest dla nas szalenie ważne. Mam nadzieję, że nasza dobra gra zaprocentuje w następnych meczach.