Dzisiaj w Sofii rozpoczyna się finał Ligi Światowej. Polska zagra w grupie śmierci z Brazylią i Kubą.
W dotychczasowych 14 z 22 występów w turniejach finałowych Polacy stanęli na podium tylko raz. Rok temu pod wodzą Andrei Anastasiego zdobyli w Gdańsku brązowe medale.
Tym razem jest szansa na jeszcze lepszy wynik, bo w roku olimpijskim wiele reprezentacji traktuje Ligę Światową po macoszemu. Wszystko dlatego że takie potęgi, jak Włosi, Amerykanie, Niemcy czy Bułgarzy jeszcze w maju i czerwcu musieli walczyć o kwalifikację do Londynu.
W Sofii zagrają w optymalnych zestawieniach, ale raczej w nie najlepszej dyspozycji. Inaczej niż Polacy, którzy zapewnili sobie awans już podczas Pucharu Świata w Japonii w 2011 roku, dzięki czemu trener Andrea Anastasi nie musiał się martwić o przeciążenie swoich podopiecznych i mógł wystawiać najsilniejszy skład w każdym meczu.
– Igrzyska są w tym roku najważniejsze, ale w Lidze Światowej też chcemy osiągnąć sukces. Damy z siebie wszystko, zagramy najlepiej, jak potrafimy i spróbujemy zdobyć złote medale. Jeszcze nigdy nie udało nam się przecież wygrać tych rozgrywek.
Przed rokiem po raz pierwszy stanęliśmy na podium. Najwyższa pora, żeby zrobić kolejny krok – zapewnia Marcin Możdżonek, kapitan polskiej kadry, który we wtorek niespodziewanie przeszedł ze Skry Bełchatów do ZAKSY Kędzierzyn Koźle.
Mistrzowie świata Brazylijczycy i wicemistrzowie świata Kubańczycy tanio skóry na pewno nie sprzedadzą. Groźni mogą być szczególnie siatkarze z Karaibów, którzy jako jedyni z finalistów LŚ nie pojadą do Londynu.
Wilfredo Leon i jego koledzy będą chcieli udowodnić, że brak kwalifikacji na igrzyska był tylko wypadkiem przy pracy. Zresztą już w fazie interkontynentalnej pokazali, że są bardzo mocni. Przegrali tylko dwa z dwunastu spotkań, a rywalizowali przecież z silnymi reprezentacjami Rosji i Serbii.
Z Kubą zmierzymy się w piątek. Dzień wcześniej zagramy z "Canarinhos”, z którymi ostatnio idzie nam całkiem nieźle, ale lekceważenie zespołu Bernando Rezente byłoby czystą głupotą. Przez dziesięć lat nie wygraliśmy z nimi ani razu w meczu o punkty. Niemoc przerwaliśmy dopiero w maju podczas turnieju w Toronto, gdy po dramatycznym meczu zwyciężyliśmy 3:2.
Chłopcy Anastasiego byli lepsi również w Katowicach i Tampere. Przegrali tylko raz, w Rio de Janeiro. No, ale pokonać Brazylijczyków na ich terenie to wyższa szkoła jazdy. W Sofii powinno być znacznie łatwiej.
W drugiej grupie LŚ zagrają Niemcy, Amerykanie i gospodarze turnieju – Bułgarzy. Awans do półfinałów wywalczą po dwa najlepsze zespoły.