Kibice z Biłgoraja nie spodziewali się, że siatkarkom Szóstki z takim trudem przyjdzie wywalczenie trzech punktów w meczu z Dalinem Myślenice. Jedna z gorszych ekip grupy czwartej próbowała wykorzystać słabszy dzień rywalek i o mały włos nie urwała liderowi punktu.
– Nie ma co ukrywać, że rozegraliśmy bardzo słabe zawody. Tak naprawdę spotkanie mogło się zakończyć naszym wyższym zwycięstwem, ale rywalki także mogły przechylić szalę na swoją korzyść i nie wyjeżdżać z naszej hali z pustymi rękami. Skąd kiepska forma? Nic złego się nie dzieje, po prostu zagraliśmy w takim samym ustawieniu, jak w Tarnobrzegu i ponownie na libero wyszła Magda Banecka. Chciałem sprawdzić jeszcze raz, jak spiszemy się w tym składzie – mówi trener Wrzeszcz.
Gospodynie swój sukces zawdzięczają jednak przede wszystkim przeciwniczkom, które zepsuły mnóstwo zagrywek i sprezentowały Szóstce sporo punktów. W ostatnim secie ciężar zdobywania punktów wzięła również na siebie, jak zwykle najlepsza w szeregach drużyny z Biłgoraja Paula Rauch i przesądziła o zwycięstwie miejscowych.
Trudny weekend miała przed sobą Tomasovia. Najpierw zawodniczki Stanisława Kaniewskiego w sobotę przegrały w Nowym Sączu z tamtejszą Sandecją 1:3, ale w niedzielę zdołały się podnieść i po tie-breaku wygrały z Pogonią Proszowice. Dzięki temu tomaszowianki nadal utrzymały czwartą lokatę w tabeli.
Przyjezdne ciągle mają jednak spore kłopoty kadrowe. Z powodu choroby nie mogą grać: Paula Słonecka i Justyna Tomala. Dlatego kończenie ataków spadło na barki młodej Pauliny Głaz. I ta nie zawiodła oczekiwań, bo w sobotę zdobyła 32 punkty, a dzień później tylko dwa "oczka” mniej. – O zawodach w Nowym Sączu chcielibyśmy, jak najszybciej zapomnieć. W niedzielę dziewczyny pokazały jednak charakter i zdobyły dwa punkty. Na tym etapie sezonu każde zwycięstwo jest dla nas bardzo cenne – ocenia trener Kaniewski.