Mamy pierwszy złoty medal podczas igrzysk olimpijskich w Tokio. Biało-Czerwoni wygrali bieg sztafet mieszanych 4x400 metrów z czasem 3:09,87 sekundy. To nowy rekord Europy i nowy rekord olimpijski.
Przed sobotnim wyścigiem nie brakowało zaskakujących decyzji. Sztafeta USA, która została zdyskwalifikowana za przekroczenie strefy zmian po proteście jednak wystartowała w finale.
To samo dotyczyło Dominikany. W tej sytuacji wydawało się, że Niemcy muszą zrobić miejsce w finale. Nasi zachodni sąsiedzi również złożyli jednak protest i jak się okazało i on został rozpatrzony pozytywnie. A to oznaczało, że o medale powalczy nie osiem, a dziewięć reprezentacji.
W składzie Biało-Czerwonych zaszły zmiany i ostatecznie w tej decydującej rozgrywce nie pobiegła zawodniczka AZS UMCS Lublin Małgorzata Hołub-Kowalik, która świetnie spisała się w eliminacjach. Tym razem na bieżni pojawili się: wracająca po kontuzji Justyna Święty-Ersetic, Natalia Kaczmarek, Karol Zalewski oraz jedyny, który miał okazję wystąpić także w piątek, czyli Kajetan Duszyński.
I to właśnie Duszyński kończył bieg finałowy. I to jak kończył! Kiedy zaczynał swoją zmianę był trzeci jednak zaliczył kapitalny finisz i ostatecznie linię mety minął jako pierwszy zapewniając przy okazji Biało-Czerwonym pierwszy złoty krążek w Tokio, a drugi ogółem.
Srebro wywalczyła Dominikana (3:10,21), a na najniższym stopniu podium zmagania kończyła reprezentacja Stanów Zjednoczonych (3:10,22). Co ciekawe, dopiero czwartą lokatę zajęła Holandia, która w wielu fragmentach biegu finałowego prowadziła.
– Życzyłam sobie tego, żeby ta cała kontuzja skończyła się, jak kilka lat temu. Nie marzyłam o takim występie w Tokio. Mamy wspaniały team i jesteśmy potęgą na świecie. Dzięki wsparciu dziewczyn, całej drużyny i trenerów jestem tutaj, dziękuję, że wszyscy we mnie wierzyli – mówiła na antenie TVP Sport Justyna Święty-Ersetic.