ROZMOWA Z Wiktorem Trofimowem, żużlowcem Speed Car Motoru Lublin
- Jakie wrażenia po pierwszym spotkaniu z lubelskimi kibicami?
– Jest naprawdę fajnie. Bawimy się też fajnie. Robimy dobre widowisko, tylko nie na torze, a poza nim. Super, że możemy pomóc dzieciakom prezentami. Mam nadzieję, że spędzą wesołe, miłe i grzeczne święta.
- Dlaczego zdecydowałeś się na transfer do Lublina?
– Zadzwonił do mnie Kuba Kępa. Mieliśmy wcześniej kontakt i się dogadaliśmy. Wszystko jest w porządku, a w przyszłym sezonie będziemy pokazywać dobrą jazdę.
- Jak wspominasz ten epizod, kiedy jeździłeś w Speed Car Motorze Lublin, jeszcze w 2. Lidze Żużlowej?
– Wspominam nie najgorzej. Był awans do pierwszej ligi. Szkoda troszeczkę, że dołożyłem niezbyt dużo punktów, ale w przyszłym sezonie będzie na pewno o wiele lepiej.
- Szykujesz jakieś zmiany w swoim teamie?
– I to duże zmiany, bo Ekstraliga to już jest duże wyzwanie. Wiadomo, że same przygotowania będą takie same, czyli mocne. Będę dawał z siebie wszystko, ale sprzęt z pewnością będę miał inny.
- Jest wielu ekspertów, którzy skazują was na walkę o utrzymanie. Jak ty się do tego odnosisz?
– To są, żeby brzydko nie powiedzieć, takie głupie teksty. To jest sport, który jest nieprzewidywalny. Wszystko okaże się w trakcie sezonu. Jak każdy trafi dobrze ze sprzętem i będziemy z Wiktorem (Lampartem, drugim juniorem – dop. red.) dokładać punkty, to będzie dobrze.
- Jak oceniasz ostatni sezon w swoim wykonaniu?
– W tym roku jeździłem w Rawiczu w drugiej lidze i nie mogę narzekać ten sezon. Wcześniej nie miałem okazji startować, bo miałem pewne problemy. Jak na swój pierwszy rok, średnią zrobiłem dobrą (1.831 pkt. – dop. red.). Na pewno nie będę się poddawał i w Ekstralidze.
- Znasz już tor w Lublinie. Jak ci się na nim jeździło?
– Jest tak szybki, jak ten, gdzie się urodziłem – w Równym na Ukrainie. Bardzo lubię ten mój obiekt. Wiem, że będzie mi się na torze w Lublinie dobrze jeździło.
- Jakie masz plany na Sylwestra? Będziesz hucznie świętować?
– Przede wszystkim w rodzinnym gronie. Wiadomo, że przygotowania do sezonu trwają przed Sylwestrem i po nim. Fajnie teraz spędzić czas z rodziną. Za jakieś 3-4 dni wyjeżdżam z Lublina do domu (rozmawialiśmy w poniedziałek – dop. red.) i tydzień po Nowym Roku przyjadę z powrotem do Polski.
- U ciebie w rodzinie żużel jest od pokoleń, zgadza się?
– Tak. Jeździł mój dziadek, mój tata też jeździł i przyszła kolej na mnie. Tata nie chciał, żebym to kontynuował rodzinną tradycję, bo wiedział, co to jest za sport. Sam był wiele razy połamany. Mówiłem mu, że bardzo chcę jeździć na motorze, a bez tego nic mi się nie chce (śmiech).
- Ostatnio otrzymałeś polskie obywatelstwo. Teraz trafisz do kadry…
– Ogromnie się cieszę, ale to jest też duże wyzwanie dla mnie. Muszę podziękować przede wszystkim trenerowi kadry juniorów Rafałowi Dobruckiemu za to, że dostałem takie powołanie. Na pewno bardzo chciałem być w kadrze Polski. To jest marzenie każdego juniora i seniora. To jest najmocniejszy zespół na całym świecie, nie ma co tego ukrywać.