ROZMOWA Z Stanisławem Burzą, żużlowcem Speed Car Motor Lublin
- Wygraliście w Rawiczu różnicą dwunastu punktów, a wasze zwycięstwo ani przez moment nie było zagrożone. Chyba właśnie tak miała wyglądać wyprawa do Wielkopolski.
– Jechaliśmy do Rawicza po zwycięstwo i ten cen udało nam się osiągnąć. Bardzo się z tego cieszymy, bo w tej chwili mamy na koncie już sześć zwycięstw i znakomitą pozycję wyjściową przed play-off.
- Gdy po dziewięciu biegach wygrywaliście już 16 punktami, wydawało się, że będzie pogrom, ale oszczędziliście Kolejarzy przed ich publicznością.
– Trener postanowił dać szansę młodym zawodnikom, przetestować ich w warunkach bojowych. Wiadomo, że to musiało odbić się na wyniku, ale wygrana nie była zagrożona, a doświadczenie, jakie mogli zdobyć nasi młodzieżowcy, jest bezcenną sprawą i na pewno zaprocentuje w przyszłości.
- Jednym ze zmienionych zawodników był pan.
– Nie wyszło mi to na dobre, bo to wycofanie wybiło mnie z rytmu. Pięć biegów przerwy, zmieniły się warunki na torze, nie bardzo miałem, jak dostosować do nich sprzęt i może stąd tylko jeden punkt w ostatnim biegu.
- Wcześniej w trzech startach wywalczył pan pięć punktów i jeden bonusowy.
– W pierwszym biegu wszystko poszło po mojej myśli. Od początku do końca pojechałem tak, jak założyłem i dowiozłem trzy punkty. W kolejnym miałem problem na starcie, podniosło mnie i później nie udało się już odrobić strat, bo przeciwnicy jechali równo. Trzeci bieg znów był udany, odpowiednio ustawiłem sprzęt. Później trener podjął decyzję o roszadach w składzie. Na pewno indywidualnie mogło być lepiej, ale najważniejsze, że wygrywamy jako drużyna.
- Waszą gwiazdą w sobotnim meczu był Robert Lambert.
– Cieszy nas dobra forma Roberta, bo to znakomity prognostyk przed fazą play-off i walką o awans. To jest nasz główny cel, nie ukrywamy tego. Choć wiadomo, to jest sport, różnie może być, to naszym celem jest awans do pierwszej ligi. Z Robertem w takiej formie wykonanie tego zadania będzie łatwiejsze.