
W całej rundzie jesiennej tylko 11 punktów, a po dwóch występach na wiosnę już sześć „oczek”. Świdniczanka wygrała drugi mecz z rzędu. W sobotę pokonała u siebie w bardzo ważnym spotkaniu Czarnych Połaniec 1:0. Dzięki temu mocno zbliżyła się do bezpiecznej strefy tabeli.

Obie drużyny w pierwszej połowie grały falami. Najpierw lepsze wrażenie sprawiali goście, którzy błyskawicznie posyłali piłki w pole karne rywali. Pod bramką Pawła Sochy robiło się gorąco, ale konkretów nie było.
W dziewiątej minucie głupi faul Michała Palucha przed szesnastką zakończył się rzutem wolnym. Na strzał z dystansu zdecydował się Kacper Sadłocha. Huknął prosto w Sochę, ale bramkarz „Świdni” z problemami odbił piłkę, za chwilę także dobitkę, a przyjezdni wywalczyli jeszcze rzut rożny.
120 sekund później Paluch dobrze się zastawił, odegrał kolanem do Krystiana Ziętka, a ten podał na wolne pole do Dawida Brzozowskiego. „Brzoza” mógł grać jeden na jeden z obrońcą, ale zdecydował się na strzał między nogami przeciwnikami. Efekt był taki, że golkiper Czarnych bez problemów złapał futbolówkę.
Gospodarze przejęli inicjatywę i coraz więcej działo się pod bramką ekipy z Połańca. Aktywny na lewym skrzydle był Brzozowski. Zanim minął kwadrans właśnie lewy pomocnik czekał na błąd defensora, który zagrywał do bramkarza. I się doczekał, szkoda tylko, że akcję bardzo niecelnym strzałem zakończył Paluch.
W 20 minucie mogło być 1:0. Tomasz Tymosiak wygrał walkę bark w bark w środku pola, a za chwilę bardzo dobrze zagrał w pole karne do Palucha. Napastnik minął bramkarza, ale wyrzucił się za bardzo do boku i zamiast strzelać, musiał wycofać piłkę. Po dwóch kwadransach Ziętek faulował tuż przed szesnastką, a to oznaczało niezłą okazję dla przeciwnika. Na szczęście wszystko skończyło się niecelnym uderzeniem.
Do przerwy goli nie było, a w drugiej połowie to Świdniczanka była stroną dominującą. Podopieczni trenera Łukasza Gieresza nie potrafili jednak wypracować sobie stuprocentowej sytuacji. Tuż po godzinie gry niezłą okazję mieli Czarni. Po zejściu z prawego skrzydła i dobrym uderzeniu musiał się wykazać Socha, ale zrobił swoje.
W 77 minucie golkiper pokazał, jak dobrze gra nogami. Szybko rozpoczął akcję dalekim i dokładnym wykopem tuż pod bramkę przeciwnika. A tam ze strzałem pośpieszył się Daniel Eze, który z pierwszej piłki uderzył za lekko. „Świdnia” naciskała i w kolejnych minutach było groźnie po rożnym oraz kolejnej akcji Brzozowskiego, który huknął tuż nad poprzeczką.
W 82 minucie Eze powalczył ambitnie o piłkę i „zarobił” dla swojej drużyny rzut rożny. Po centrze w szesnastce zrobił się wielki „kocioł”, a sędzia uznał, że faulowany był Michał Koźlik i podyktował rzut karny.
Na gola zamienił go Tomasz Tymosiak. W końcówce trzeba było jeszcze wybronić kilka stałych fragmentów gry, ale podopieczni trenera Gieresza dowieźli arcyważne trzy punkty do końcowego gwizdka.
– Potwierdziło się to, co wiedzieliśmy na temat Czarnych. To drużyna, która gra w piłkę bardzo bezpośrednio. Trzeba przyznać, że to był brzydki mecz. Najważniejsze były jednak dla nas punkty. Byliśmy przede wszystkim konsekwentni w obronie i nie dopuszczaliśmy przeciwnika to zbyt wielu sytuacji. Sami też nie mieliśmy ich zbyt dużo, ale jedną udało się wykorzystać w końcówce i bardzo się z tego cieszymy. Można powiedzieć, że po tej wygranej łapiemy drugi oddech – ocenia Łukasz Gieresz.
Jego drużynę w kolejnej serii gier czeka następny mecz z gatunku o sześć punktów. Tym razem w Lubartowie z Lewartem
Świdniczanka Świdnik – Czarni Połaniec 1:0 (0:0)
Bramka: Tymosiak (85-z karnego).
Świdniczanka: Socha – Bartoszek, Ptaszyński, Koźlik, Bayer, Tymosiak, Szymala, Ziętek (70 Nawrocki), Brzozowski (90 Sypeń), Kosior (64 Eze), Paluch (70 Żabiński).
