Z nieoficjalnych wyników wyborów do rady nadzorczej spółdzielni mieszkaniowej wynika, że opozycja aktualnego zarządu nie wprowadziła nikogo ze swojego grona. Walne zgromadzenie nadal budzi emocje, zwłaszcza, że policja wyjaśnia sprawę fałszerstwa pełnomocnictwa do udziału w głosowaniach. Przeciwnicy obecnych władz spółdzielni uważają, że takich manipulacji było dużo więcej.
Przez trzy dni, ponad 16. tysięcy osób mieszkających w zasobach Spółdzielni Mieszkaniowej w Świdniku mogło wziąć udział w walnym zgromadzeniu, na którym decydowano o absolutorium dla zarządu, podzieleniu pieniędzy z nadwyżki finansowej i wybrano nową radę nadzorczą. Z uwagi na liczbę zainteresowanych spotkania odbywały się w sali weselnej w Favilli.
Większe zainteresowanie
Na schodach tworzyły się długie kolejki, bo spółdzielcy byli wpuszczani partiami, by umożliwić pracownikom spółdzielni weryfikację wchodzących. W efekcie wiele osób, by dostać się do wnętrza czekało nawet dwie godziny.
- Mieliśmy okres pandemiczny i walne w sposób tradycyjny się nie odbywały. Teraz, po tak długiej przerwie frekwencja jest zdecydowanie wyższa niż podczas poprzednich walnych zgromadzeń. Trudno się dziwić, praktycznie nie było ich przez cztery lata. Widać zauważalnie większe zainteresowanie – przyznał już po pierwszej, poniedziałkowej turze, która skończyła się we wtorek nad ranem Krzysztof Kędziora radca prawny SM w Świdniku.
- Od dziewięciu lat działam w lokalnej polityce, ale takiego festiwalu hipokryzji i obłudy jaki był podczas wyborów nie widziałam. I nie mówię, tu jako osoba przegrana, bo taka się nie czuję. Wiem, że każdy oddany na mnie głos był oddany uczciwie – komentuje Edyta Lipniowiecka, radna powiatowa, która startowała do Rady Nadzorczej SM w Świdniku. Jak wylicza nieoficjalnie, po trzech dniach zdobyła 351 głosów. Tymczasem, żeby weszła do tego 7-9 osobowego gremium powinna mieć o 65 więcej.
Lipniowiecka była jednym z kandydatów rekomendowanych przez Świdnik Wspólna Sprawa i reprezentowała spółdzielców, którzy chcieli zmiany rady i zarządu. Bez oficjalnych wyników wyborów wiadomo, że radę tworzą wyłącznie reprezentanci kojarzni z aktualnymi władzami spółdzielni, miasta i powiatu.
Ofiara fałszerstwa
Choć kolejne części walnego odbywały się na początku tygodnia, spółdzielcy nadal o tym rozmawiają i komentują w mediach społecznościowych. Zwłaszcza, że podczas wtorkowej części doszło do incydentu.
- To niemożliwe, żebym tylko ja padła ofiarą fałszerstwa. Takich osób musiało być o wiele więcej. Słyszałam, że ludzie przychodzili, dowiadywali się, że już ktoś wziął ich mandat i po prostu wracali do domu. Nie wiedzieli, że trzeba interweniować, zwłaszcza, że i mnie prawnik ze spółdzielni proponował zupełnie inne rozwiązanie. Ja wezwałam policję – opowiada pani Barbara, której pełnomocnictwo do udziału w walnym zgromadzeniu zostało sfałszowane.
Z relacji kobiety wynika, że gdy we wtorek przyszła do Favilli, podczas weryfikacji danych dowiedziała się, że na salę wszedł jej pełnomocnik, dostał kartę do głosowania i ona już wejść nie może.
- Byłam zszokowana, bo nikomu nie dawałam pełnomocnictwa, tym bardziej, że od dawna planowałam obecność na walnym. Zrobiło się zamieszanie, przyszła prezes SM. Ponieważ pełnomocnicy przy rejestracji zostawiali dokumenty, odszukano, który ja niby miałam wystawić i wywołano z sali mężczyznę, który się nim posłużył. Widziałam go pierwszy raz w życiu. Ale największe wrażenie zrobiło na mnie pełnomocnictwo. Moje dane i podpis były wypisane moim charakterem pisma. Musiały być powielone z jakiegoś podania, które składałam. Dane człowieka, który się posługiwał pełnomocnictwem były dopisane ręcznie. Dziwię się, że coś takiego zostało przyjęte przez organizatorów wyborów – mówi kobieta, która bardzo się zdenerwowała całą sytuacją.
Nie znam pana
Na dodatek od przedstawiciela spółdzielni miała usłyszeć, że powinna wycofać pełnomocnictwo i sprawa zostanie załatwiona. Uznała, że nie może tego zrobić, bo nikomu go nie udzielała.
Wezwała policję, potem Straż Miejską, która ją i mężczyznę posługującego się podrobionym dokumentem zawiozła na komisariat.
- Miał około 45 lat, nie mieszka w Świdniku. Tłumaczył, że spotkał kogoś na dworcu, kto prosił go o przysługę i udział w walnym. O tym na kogo ma głosować miał się dowiedzieć już na sali – relacjonuje pani Barbara, która nie uwierzyła w te wyjaśnienia. Ze spółdzielnią jest związana od kilkudziesięciu lat, nigdy wcześniej nie brała udziału w wyborach do rady nadzorczej. Jest po 60. i uważa, że na tej podstawie została wytypowana, ktoś ocenił, że tym razem też nie weźmie udziału.
Świdniccy policjanci potwierdzają, że prowadzone jest postępowanie, ustalane są okoliczności sprawy posłużenia się podrobionym pełnomocnictwem.
Było ich więcej
Spółdzielcy są przekonani, że takich sytuacji było więcej. Ciekawi ich widoczna obecność piłkarzy Świdniczanki, którzy mieli licznie brać udział w walnym. Oceniając sposób spreparowania ujawnionego, podrobionego pełnomocnictwa uważają, że akcja była przygotowana gdzieś, gdzie jest dostęp do ich dokumentów.
Zapowiadają, że nie zostawią tej sprawy, bo mieszkańcy muszą mieć możliwość wglądu w pisma. Chcą zobaczyć wszystkie pełnomocnictwa jakie trafiły przez trzy dni do organizatorów wyborów, a są ich setki. Tylko jednego dnia doliczono się ponad 150.
Edyta Lipniowiecka zapewnia, że nie ma zamiaru nikogo oskarżać ale znamienne dla niej jest to, że trzeci dzień wyborów wyglądał zupełnie inaczej niż dwa poprzednie. W jej opinii, na sali w większości byli autentyczni spółdzielcy. Po wtorkowym ujawnieniu fałszerstwa, w środę pełnomocnictw miało być stanowczo mniej.
- Co ciekawe, nieoficjalne wyniki wyborów w środę różniły się od poniedziałkowych i wtorkowych. Różnica między liczbą głosów oddanych na naszych kandydatów a głosami dla zwolenników obecnego zarządu była tego dnia najmniejsza – dodaje kandydatka do RN.
Tymczasem oficjalnie, sprawa udzielania pełnomocnictwa jest poza spółdzielnią.
- Pełnomocnictwo jest jednostronną czynnością prawną polegająca na upoważnieniu konkretnej osoby do działania w jego imieniu. Jest to sytuacja do wyjaśnienia między osobą, która udzieliła pełnomocnictwa a osobą, której tego pełnomocnictwa udzielono – odpowiada Katarzyna Denis, prezeska Spółdzielni Mieszkaniowej w Świdniku pytana czy wie o przypadkach fałszowania pełnomocnictw i czy były inne, oprócz zgłoszonego na policję.
Nowy z wynikiem
Jaka faktycznie była frekwencja i ile osób głosowało korzystając z pełnomocnictw, na razie nie wiadomo.
- Odpowiedzi będziemy mogli udzielić po zatwierdzeniu protokołów z każdej z trzech części walnego zgromadzenia. Zgodnie ze statutem spółdzielni protokolanci sporządzają protokół, który podpisywany jest przez przewodniczącego, sekretarza i protokolantów. Przewodniczący każdej części WZ przekazuje zarządowi - w terminie 14 dni - podpisany protokół obrad wraz z załącznikami – dodaje prezeska SM.
Choć opozycja najprawdopodobniej nie weszła do rady, będą w niej nowe osoby.
- Nie jestem i nie czuję się przedstawicielem partii czy ugrupowania politycznego, trzeba się koncentrować na sprawach, które są wspólne dla mieszkańców. Szanując różne poglądy ludzi, trzeba szukać porozumienia, kompromisu i sposobu na wspólne ustalenie rzeczy, które są dla nas istotne. Gdy już zostanę oficjalnie powołany, chcę zapoznać się z funkcjonowaniem zarządu i spółdzielni, z dokumentami, które tam są. Trudno jest oceniać z zewnątrz. Bezdyskusyjne jest to, że wzrosły czynsze i ludziom się to nie podoba, co jest zrozumiałe. Ale chcę poznać funkcjonowanie spółdzielni, jakie są argumenty na temat podejmowania niektórych decyzji, choćby tych kontrowersyjnych dla mieszkańców, które do tej pory zapadły. Czy one były słuszne, czy nie? Chcę sobie wyrobić własny pogląd – mówi Leszek Kalicki, który startował do RN z tej samej administracji co Edyta Lipniowiecka.
Spółdzielcą jest od 1999 roku, od około dziesięciu wspólnie z sąsiadką reprezentuje mieszkańców jednej z nieruchomości, w poprzednim walnym nie brał udziału. Z nieoficjalnych wyliczeń wynika, że zdobył najwyższą liczbę głosów nie tylko w swojej ADM ale w całym gremium kandydatów.
Jest polaryzacja i niezadowolenie
- Były głosy ze strony spółdzielców, że może powinienem wystartować. Dla mnie rada pełni funkcję społeczną i oczywiście kontrolną tego, co robi zarząd. Uważam, że potrzebujemy nowych pomysłów, nowych technologii dających możliwość oszczędzania, bo trzeba racjonalizować i obniżać koszty eksploatacji, bo ludziom się żyje trudno. W czasie prezentacji na zebraniach proponowałem np. montaż paneli fotowoltaicznych – dodaje kandydat na członka rady nadzorczej.
Przyznaje, że ma świadomość polaryzacji wyborców, emocji jakie towarzyszyły walnemu zgromadzeniu, wie o akcji billboardowej jaką przed walnym zorganizowano w Świdniku. Pytany o agitację przedwyborczą mówi, że jej nie prowadził, koncentrując się na prezentacji w czasie zebrań, ale znajdował w skrzynce pocztowej ulotki innych kandydatów. W czasie zebrania słyszał informację o wątpliwościach dotyczących podpisu pod jednym z pełnomocnictw ale nie zna szczegółów.
- Wiedza na temat planu finansowego, budżetu, wydawania pieniędzy publicznych jakie mam jako dyrektor szkoły będą mi pomocne i będzie je można wykorzystać w spółdzielni – zapowiada Leszek Kalicki, który jest szefem miejskiej placówki w Świdniku.
To nie koniec
- Czas przywrócić tu spokój i transparentność – uważali autorzy rozlepionych na początku czerwca w Świdniku plakatów. W kilku punktach miasta widać było billboardy, których hasła namawiały do wyrzucenia „dobrej zmiany” z SM. Tak Świdnik Wspólna Sprawa zachęcał członków spółdzielni mieszkaniowej do wzięcia udziału w walnym zgromadzeniu.
- Chcieliśmy pokazać spółdzielcom, że są wybory, gdyż większość ludzi nie ma pojęcia, że coś takiego istnieje, bądź nie biorą w tym udziału. Tym bardziej, że było kilka zebrań podczas których nie zostało przyjęte sprawozdanie finansowe spółdzielni, co pokazało, że mieszkańcy są źli na działania aktualnych władz i sposób zarządzania. Teraz przyszedł czas na wybory nowej rady nadzorczej. Trzeba ludziom wytłumaczyć, że mogą to zrobić i kiedy. Bo jeśli nie pójdą, oddadzą głos, dalej będą mieli tę samą władzę – mówił wówczas Mariusz Wilk, miejski radny, przewodniczący opozycyjnego klubu Świdnik Wspólna Sprawa, który zajmował się informowaniem spółdzielców o zbliżających się wyborach.
Teraz zwolennicy zmian oceniają, że wybory w spółdzielni były ciężką i nierówną walką i zapowiadają, że to nie koniec. - Ci, którzy okazali się nieuczciwi jeszcze odpowiedzą za swoje czyny – piszą w mediach społecznościowych.
- Wyniki głosowań opublikowane będą przez zarząd spółdzielni w ciągu 14 dni od zakończenia ostatniej części walnego zgromadzenia, umieszczając ogłoszenie w przedmiotowej sprawie w siedzibie spółdzielni, osiedlowych administracjach oraz na stronie internetowej spółdzielni - www.smswidnik.pl – zapowiada Katarzyna Denis, prezeska Spółdzielni Mieszkaniowej w Świdniku.
Spółdzielnia to wielki organizm, przez 65 lat istnienia zajęła ponad 70 hektarów. To więcej niż jedna czwarta wszystkich terenów mieszkalnych w całym Świdniku. Stoi na nich 212 budynków.
Imię bohaterki zostało zmienione