Na podium pierwszych w tym sezonie zawodów z cyklu Speedway Grand Prix stanęli Bartosz Zmarzlik, Maciej Janowski i Mikkel Michelsen. Żużlowcy spotkali się w sobotę na torze w chorwackim Gorican i zainaugurowali tym samym rywalizację o tytuł indywidualnego mistrza świata
Lider Moje Bermudy Stali Gorzów i jednocześnie aktualny wicemistrz globu pokazał, że ponownie będzie chciał włączyć się do walki o medale. Jednak nie za każdym razem udawało mu się dojeżdżać do mety na pierwszej lokacie. W dwóch biegach zdarzyło się, że oglądał plecy Jasona Doyle’a, Daniela Bewleya i Leona Madsena.
Nie tylko on był tego dnia „w gazie”. Znakomicie wypadł także drugi z Polaków – Maciej Janowski – który również pewnie wjechał do finału. Po trzech swoich startach był niepokonany i wydawało się, że to on będzie rozdawać karty w Chorwacji, bo był bardzo szybki. W kolejnych czterech próbach, w tym tej decydującej, nie udawało mu się jednak powtórzyć tej sztuki.
Oprócz wspomnianej dwójki, w decydującej gonitwie znaleźli się jeszcze Duńczycy: Mikkel Michelsen i Anders Thomsen. Pierwszy z nich zaliczył tak naprawdę tylko jedną wpadkę – w swoim drugim starcie dał się pokonać Jasonowi Doyle’owi, Danielowi Bewleyowi i Bartoszowi Zmarzlikowi. Taki wynik musiał na niego podziałać orzeźwiająco. Kubeł zimnej wody wylał sobie na głowę także Anders Thomsen, który rozpoczął zmagania od kolekcjonowania liter – t jak „taśma”.
Finał to mieszanka emocji, szczególnie dla reprezentanta Motoru Lublin. Mikkel Michelsen, który od tego sezonu jest stałym uczestnikiem SGP, upadł na pierwszym łuku w pierwszym podejściu. Sędzia zawodów zdecydował, że w powtórce pojedzie pełna obsada. Duńczyk nie zmarnował drugiej szansy i zakończył bieg za plecami dwójki Polaków, czyli Bartosza Zmarzlika i Macieja Janowskiego. Ostatni był Anders Thomsen.
Tym samym liderem klasyfikacji generalnej po pierwszych zawodach jest właśnie Bartosz Zmarzlik (20 pkt.), drugi jest Maciej Janowski (18), a trzeci Mikkel Michelsen (16). Kolejne starcie już 14 maja na Stadionie Narodowym w Warszawie. Przypomnijmy, że „dziką kartę” na ten turniej otrzymał Maksym Drabik z Motoru Lublin.