(fot. Piotr Michalski)
W czwartek oczy wszystkich kibiców w kraju będą zwrócone na Puławy, gdzie odbędzie się finał rozgrywek
Rozgrywki Pucharu Polski często nazywane są Pucharem Tysiąca Drużyn. Ta nazwa wywodzi się z tego, że do tych zmagań może zgłosić się praktycznie każda drużyna. Na poziom centralny dostają się jednak tylko najlepsi. W tym sezonie w tym gronie województwo lubelskie miało 3 przedstawicieli – Górnika Łęczna oraz jego rezerwy, a także Unię Lublin. Wszystkie wymienione ekipy zakończyły swoją przygodę na 1/16 finału – Unia odpadła z Polonią Środa Wielkopolska, Górnik II z Medykiem Polomarket Konin, a pierwsza drużyna klubu z Łęcznej z KKS Czarni Antrans Sosnowiec.
I to właśnie ta ostatni ekipa będzie jednym z uczestników czwartkowego finału. Sosnowiczanki to mistrzynie Polski z ubiegłego sezonu. W obecnych rozgrywkach poszło im już znacznie gorzej. Chociaż w Ekstralidze do rozegrania została jeszcze jedna kolejka, to wiadomo już, że zakończą sezon na najniższym stopniu podium. - Trzecia lokata, jaką zajmujemy, zdecydowanie nie jest tym, czego oczekiwałyśmy przed startem sezonu. Musimy sobie zdać sprawę z tego, że tytuły zdobywa się dzięki dobrej grze przez cały rok. To nie jest szczęście a ciężka praca. Niestety my nie jesteśmy w tym miejscu tabeli, w jakim byśmy chciały, ale mamy mecz o puchar, w którym chcemy coś udowodnić – powiedziała portalowi laczynaspilka.pl Alicja Materek. Co ciekawe, zawodniczka Czarnych w czwartek będzie mogła poczuć się jak gospodarz, bo pochodzi z Puław. – Nigdy nie spodziewałam się, że zagram profesjonalny mecz w Puławach. To dla mnie bardzo mile zaskoczenie. Cieszę się, że moja rodzina będzie mogła zobaczyć to widowisko. Bilety są już załatwione. Ja tam zrobię frekwencję! Wszystkich zebrałam! – mówi portalowi laczynaspilka.pl Alicja Materek.
Rywalem Czarnych w walce o Puchar Polski będzie Śląsk Wrocław. „Wojskowe” do tego meczu dostały się w bardzo szczęśliwych okolicznościach. W półfinale rywalizowały z TME UKS SMS Łódź. Chociaż to liderki Ekstraligi przeważały, to wrocławianki w 90 min za sprawą Aleksandry Dudziak zadały jeden, decydujący cios. Wcześniej zresztą też miały sporo farta, bo w ćwierćfinale wyeliminowały słabiutki w tym sezonie Rekord Bielsko-Biała zwyciężając jedynie 1:0. Ten sezon dla Śląska nie jest zresztą idealny, bo przed startem Ekstraligi wrocławianki typowano do czołowych miejsc. Tymczasem na razie zajmują dopiero 6 miejsce. – Ten finał to dla nas ogromny sukces, tym bardziej że kobieca sekcja w Śląsku ma dopiero dwa lata. Włożyłyśmy w ten awans mnóstwo sił. Same czujemy, ile kosztowało nas to energii, wychodzi z nas teraz zmęczenie, ale zdecydowanie było warto i na pewno nie powiedziałyśmy ostatniego słowa. Warto też dodać, że przez całą edycję rozgrywek nie straciliśmy nawet jednej bramki! Jesteśmy z siebie bardzo zadowolone i cieszymy się, że udowodniłyśmy, że zespół ze środka ligowej tabeli także może zagrać w finale Pucharu Polski. Wiemy, że Czarni muszą, my możemy. Ale wcale to nie oznacza, że padniemy przed nimi na kolana. Też mamy swoje ambicje i marzenia i jesteśmy świadome tego, że możemy ten mecz wygrać. W marcu w lidze pokazałyśmy, że potrafimy się im przeciwstawić. Bardzo dobrze się broniłyśmy, nie straciłyśmy gola, stworzyłyśmy sobie sytuacje bramkowe. Jedziemy do Puław po to, aby wygrać – mówi portalowi laczynaspilka.pl Aleksandra Dudziak.
Dzisiejszy mecz rozpocznie się o godz. 17.30 w Puławach. Panie powalczą o specjalne, dedykowane tym rozgrywkom trofeum. Jego zdobywca wzbogaci się również o 400 tys. zł. Spotkanie poprowadzi Monika Mularczyk ze Skierniewic, a będzie ono transmitowane poprzez stronę internetową TVP Sport.