Młody zawodnik zajął w pierwszym wyścigu piąte miejsce
I to właśnie ten dzień był najspokojniejszym momentem weekendu w Belgii. Ładniak w sobotę po prostu utrzymał pozycję wywalczoną w piątkowych kwalifikacjach. Dodatkowo, zebrał też mnóstwo informacji, które zamierzał wykorzystać dzień później.
Tę wiedzę przekuł w konkretne zachowania na torze już podczas kwalifikacji, które wygrał. Przekroczył jednak limity toru, co zakończyło się zepchnięciem go na trzecią lokatę. Nawet z niej jednak udało się stworzyć ciekawy wyścig. Pierwsze okrążenia minęły na walce z Adrianem Sutilem. To legendarny niemiecki kierowca, który wiele lat spędził w bolidzie Formuły 1. Dla Polaka zakończyła się ona przebitą oponą i dodatkowym zjazdem do boksu. To zepchnęło Ładniaka do drugiej dziesiątki, w której pozostał już do końca zmagań. Ukończył je dopiero na 13 pozycji.
Ten słabszy wynik sprawił, że w klasyfikacji generalnej cyklu FerrariChallenge Ładniak spadł na piąte miejsce. Na swoim koncie ma 77 pkt. Prowadzi Eliseo Donno (Radicci Automobili) ze 144 pkt. Drugi jest Thomas Fleming (HR Owen - FF Corse), a trzeci Max Mugelli (CDP – Eureka Competition). I to właśnie ten ostatni kierowca powinien być celem Ładniaka podczas ostatniego startu. Polak traci do niego 15 pkt. Wielki finał cyklu odbędzie się na torze Mugello we Włoszech pod koniec października. - Jestem zadowolony z sobotniego wyścigu. Był on kolejnym potwierdzeniem naszej dobrej pracy oraz powtarzalności całego zespołu. W niedzielę od samego rana wszystko układało się po naszej myśli. Start do wyścigu również był udany, ale na kolejnych okrążeniach, podczas obrony pozycji, zbliżyliśmy się z Adrianem Sutilem bolidami. Niestety to spowodowało przebicie mojej prawej tylnej opony i konieczność szybkiego pit-stopu, który kosztował nas kilka pozycji. Po nim mieliśmy drugie najszybsze tempo na torze, co pokazuje, że mieliśmy potencjał nawet do walki o zwycięstwo. Teraz czas na analizę całego weekendu i przygotowania do finałowego weekendu we Włoszech – podsumowuje swój występ w Belgii Szymon Ładniak.