W mieście, w którym nie ma Ubera, ale za to są trolejbusy, odbywa się największa w Polsce konferencja dla samorządów poświęcona elektromobilności. Wczoraj w Lublinie rozpoczął się Kongres Nowej Mobilności.
O tym, w jak szybkim tempie rozwija się ten rynek, najlepiej świadczą liczby. Gdy dwa lata temu podczas Europejskiego Tygodnia Innowacji uczestnicy panelu poświęconego elektromobilności zastanawiali się, „Dlaczego Polskę omija elektromobilna rewolucja?”, w całym kraju było 150 stacji ładowania, samochód elektryczny kosztował co najmniej dwa razy tyle, co auto z silnikiem spalinowym, a po polskich drogach jeździło ok. 2 tysiące takich aut. A dziś?
– W Polsce jest obecnie 785 stacji ładowania i 6300 zarejestrowanych pojazdów elektrycznych – wylicza Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych.
Od stycznia 2021 r. będą one jeździć na zielonych tablicach rejestracyjnych. – Nadal nie ma jednak jednolitego systemu oznakowania – podkreśla Mazur, który wczoraj w Lublinie pokazał propozycję PSPA znaków poziomych i pionowych – To zboczenie zawodowe, by oglądać sobie pasy i się z tego cieszyć – żartował ze sceny.
Samochody a zmiany klimatyczne
Do Lublina przyjechali wczoraj przedstawiciele branży motoryzacyjnej, samorządowcy, operatorzy systemów ładowania. Przed budynkiem przy ul. Grottgera i na pl. Teatralnym zaparkowały elektryczne volkswageny, mercedesy, nissany, BMW, tesle. Samochody osobowe, dostawcze i auta niewiele większe od motocykla.
Rano największa sala Lubelskiego Centrum Konferencyjnego wypełniona była po brzegi.
– Zmiany klimatu to największe wyzwanie naszych czasów – mówił Karol Obiegły, dyrektor operacyjny w Volkswagen Group Polska. – Jako koncern w pełni podpisujemy się pod porozumieniem paryskim. By nie dopuścić do wzrostu temperatury o więcej niż 2 stopnie, w ciągu 10 lat musimy zredukować emisję CO2 o 50 proc.
Plany koncernu na najbliższe 5 lat to m.in. 70 różnych modeli aut elektrycznych i 30 hybrydowych. Volkswagen chce też, by do 2025 roku co czwarty samochód zjeżdżający z taśm produkcyjnych był elektryczny.
– Nasz cel to rozwinąć produkcję na dużą skalę i obniżyć jej koszty – tłumaczy Obiegły.
Kluczem do sukcesu w tym wyścigu ma być specjalna platforma MEB dla aut zasilanych prądem. To właśnie na niej zbudowany jest VW ID.3. Nowe dzieło inżynierów volkswagena debiutuje właśnie na targach we Frankfurcie, a jego premierę poprzedziła szeroka kampania promocyjna. W efekcie – jak podaje koncern – samochód, którego jeszcze nie było, kupiło aż 30 tys. osób.
– To nie tylko lepsze dobro dla środowiska, ale też większy komfort jazdy. Kto jeździł autem elektrycznym, ten wie. Auto jest cichsze, wygodniejsze, a jego tankowanie jest 3–4 razy tańsze – zachwala Obiegły.
Zeroemisyjny (w użytkowaniu i produkcji, bo w całości powstaje w jednej fabryce) VW ID.3 nie jest też drogi. Wersja z małą baterią (wystarczającą na przejechanie 330 km) kosztuje 130 tys. zł.
Jeszcze tańsze są Smarty – od 76 tys. zł.
– To najtańsze samochody elektryczne na polskim rynku – podkreśla Aleksander Rzepecki z Mercedes-Benz Polska, który podczas swojego wystąpienia przypomniał, że pierwszy mercedes elektryczny powstał w 1906 roku. A najnowsze modele „same sobie szukają miejsca na parkingu”. – Obecnie takie auto jest w fazie testów, a w niedalekiej przyszłości w seryjnej produkcji.
Nie na sprzedaż
Spore zainteresowanie wśród uczestników kongresu wzbudza Triggo. Auto stoi na parterze budynku LCK. To jedyny egzemplarz, prototyp, który powstał w zeszłym roku. Seryjną produkcję spółka z podwarszawskich Łomianek zamierza uruchomić w 2021 r.
Pomysłodawca i prezes firmy, zatrudniającej dziś 20 osób, pracę nad Triggo rozpoczął 10 lat temu.
– To połączenie zalet jedno- i wielośladu. Trik polega na tym, że nasz pojazd potrafi zmieniać rozstaw kół. Zadziwiające, że nikt nie wpadł na to wcześniej – mówi Rafał Budweil.
W swojej najszerszej wersji (150 cm) Triggo rozwija prędkość do 90 km/h. W najwęższej (86 cm) „wyciąga” tylko 25 km/h, ale za to pozwala ominąć korki, klucząc jak motocykl między samochodami (tam, gdzie nie jest to prawnie zabronione). Na jednym ładowaniu baterii przejeżdża do 140 km, a na baterię składa się dziewięć takich modułów jak w elektrycznym skuterze. – Wymienialnych ręcznie – podkreśla Budweil.
Triggo nie ma swojej ceny, bo …nie jest na sprzedaż.
– Dla tak małej firmy jak nasza sprzedaż klientom indywidualnym byłaby zbyt problematyczna – tłumaczy prezes firmy.
– Nasz model biznesowy to robo taxi. Car sharing i Uber w jednym – wyjaśnia Adam Kutyłowski, PR-wiec w Triggo.
Pojazd sam zjeżdża do bazy, gdy potrzebuje ładowania lub jedzie tam, gdzie jest najbardziej potrzebny. – Autonomiczność jest dla nas łatwiej osiągalna, bo po pierwsze – wolno się poruszamy, po drugie – pojazd jedzie wtedy sam, nie wiezie człowieka.
Jeszcze dziś
W wydarzeniu organizowanym przez PSPA, bierze udział prawie pół tysiąca przedstawicieli jednostek samorządu terytorialnego i branża elektromobilności.
– Chcemy kształtować rynek zeroemisyjnego transportu w Polsce, a nie tylko o nim mówić – podkreśla Maciej Mazur, dyrektor zarządzający PSPA.
Kongres potrwa do dziś. Pełen program na https://kongresnowejmobilnosci.pl/
Deklaracja 30 Miast
– Mamy miejskie rowery i carsharing. Wypożyczalnia samochodów jest prywatna, ale jej pojazdy zwolnione są z opłat za parkowanie w centrum miasta. Skutecznie też zniechęcamy kierowców do wjeżdżania samochodami do centrum. Cenami i małą liczbą miejsc parkingowych – mówił prezydent Lublina Krzysztof Żuk podczas panelu „Miasta przyszłości”. – Trochę zostaliśmy z tyłu z ładowarkami. Lublin ma się od kogo uczyć – przyznał także. – Sieć takich stacji buduje właśnie Słupsk.
– Słupsk to miasto nieduże. Poprzedniemu prezydentowi miasta przejechanie rowerem całego miasta zajmowało 15 minut – mówi prezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka. – Słupsk to też miasto bardzo zielone. Duża jego część to parki i zieleńce. Wciąż je powiększamy, a spółki miejskie w swoich flotach testują samochody elektryczne.
Najbardziej czym pochwalić miała się Warszawa, która we flocie car-sharing ma 600 pojazdów.
– Pod tym względem liczby autobusów elektrycznych jesteśmy drugim po Londynie miastem w Europie – podkreśla Robert Soszyński, wiceprezydent Warszawy. – Nasza filozofia to: poza transportem zbiorowym całe miasto to rynek. Naszą rolą jest wyznaczanie punktów, gdzie będą stacje ładownia. W ciągu kilku miesięcy wskażemy tysiąc takich miejsc.
Deklaracja Miast na rzecz rozwoju Elektromobilności została wczoraj podpisana m.in. przez prezydentów i wiceprezydentów Lublina, Warszawy, Słupska, Kielc, Sosnowca, Puław, Ełku, Łodzi, Kędzierzyna Koźla.