Targ przy Ruskiej od kilku miesięcy co jakiś czas rozgrzewa emocje. Konflikt między urzędem marszałkowskim a handlującymi rozgorzał na nowo w poniedziałek (1 lipca) kiedy okazało się, że przedsiębiorcy mają tydzień na opuszczenie terenu targu, a sam plac ma zostać uporządkowany. We wtorek (2 lipca) wicemarszałek Piotr Breś przedstawił stanowisko zarządu województwa
>>O przyczynach poniedziałkowego konfliktu pisaliśmy obszernie tutaj<<
We wtorek 2 lipca w trakcie spotkania z dziennikarzami i handlującymi w Urzędzie Marszałkowskim wicemarszałek Piotr Breś przytoczył stanowisko Zarządu Województwa Lubelskiego. W oświadczeniu tym, przeczytać możemy, że targ przy ul. Ruskiej funkcjonuje w sposób bezumowny, a umowa z poprzednim administratorem terenu wygasła 31 grudnia 2023 roku.
– Pod koniec marca br. marszałek województwa lubelskiego – wychodząc naprzeciw prośbom handlujących – zgodził się na dalsze korzystanie z przedmiotowego terenu do końca 2024 roku pod trzema warunkami – czytamy w oświadczeniu zarządu województwa.
Tymi warunkami miały być:
- Podpisanie przez handlujących umów z zarządcą terenu, czyli spółką Lubelskie Dworce,
- Wszyscy handlujący bez wyjątku mieli uiszczać terminowo opłaty,
- Umowy miały zostać zawarte na zasadach rynkowych a handel miał się odbywać zgodnie z prawem, czyli przede w ramach zarejestrowanych działalności.
Jak przekazał wicemarszałek Piotr Breś, zdaniem zarządu, żaden z tych punktów nie został spełniony. Zarząd w porozumieniu z przedstawicielami miejskich spółek targowych zaproponował handlującym 100 miejsc na targu przy ul. Tysiąclecia i Targu pod Zamkiem.
Handlujący nie są zadowoleni
Propozycja przeniesienia się w inne miejsce handlującym się nie podoba i jak twierdzą, nie chcą już zostawać do końca roku, ale potrzebują więcej czasu na opuszczenie tego terenu.
– Mówili do końca roku, przygotowaliśmy się do końca roku. A teraz mówią inaczej. Co mam zrobić z towarem – mówi jeden z obecnych na spotkaniu handlarzy, który sprzedaje spodnie. – To nie są ogórki i pomidory – dodaje przedsiębiorca.
Jak twierdzi, zainwestował 25 tysięcy zł w swój sklep, a wszystkie jego pieniądze ulokowane są w towarze. Handlarze obawiają się także tego, że przenosząc się na inne targowiska stracą klientów i nie będą w stanie pokryć kosztów związanych z wynajmem kramów.
Inna handlująca przyznaje, że znalazła już lokal przy ulicy 1-go maja, w którym dalej będzie prowadzić swoją działalność, jednak ten jest wolny dopiero od stycznia.
Umowy, a właściwie ich brak
Handlujący twierdzą, że umowy podpisać chcieli, ale prezes spółki Lubelskie Dworce Anna Kusiak obiecała to zrobić po wyborach. Przedsiębiorcy mówią wprost, że czują się przez właściciela terenu i urząd marszałkowski oszukani.
– Żaden z kupców nie otrzymał wezwania do wydania gruntu. Nikt nie kwestionuje faktu, że kupcy zajmują obecnie targowisko w sposób bezumowny. Został pominięty fakt, że kupcy płacą czynsz. Wpłacali konkretne kwoty na rzecz spółki Lubelskie Dworce i jakoś przez kilka miesięcy te kwoty nie były przez nikogo kwestionowane – twierdzi adwokat Piotr Pietraszko wspierający handlujących przy ulicy Ruskiej. – Ja rozumiem, że jeżeli kupcy umówili się bez żadnej umowy, to zawarli porozumienie słowne. Jeżeli nie było żadnego wezwania do wydania gruntu, to uważam, na chwilę obecną, korzystają z ochrony posiadania – dodaje adwokat.