Zbigniew Ziobro nie odpowie za agitację wyborczą w zamojskim ratuszu. Po tym jak prokurator nie znalazł podstaw by zająć się sprawą, do podobnych wniosków doszli policjanci.
Sprawa dotyczy ubiegłorocznej kampanii wyborczej do parlamentu. Z ramienia PiS o poselski mandat starał się wówczas Marcin Romanowski, wiceminister sprawiedliwości.
Agitacja, której nie było
Ziobro i Romanowski spotkali się z mediami w sali obrad zamojskiego ratusza. Zaproszeni na konferencję prasową dziennikarze mieli od ministra sprawiedliwości dowiedzieć się o planach utworzenia sądowego centrum informatycznego w Zamościu.
Za ministrami ustawił się szereg młodych ludzi w koszulkach i z tabliczkami promującymi Marcina Romanowskiego. Na ścianie wyświetlano również baner wyborczy kandydata. Zbigniew Ziobro rozpoczął spotkanie od wychwalania swojego zastępcy.
– Siódemka ministra Romanowskiego na liście w Zamościu, to jest siódemka, która oddaje naturę pana ministra, bo pracuje za siedmiu. W okręgu zamojskim, chełmskim, jest więc człowiek, do którego mam ogromne zaufanie i szacunek – mówił Ziobro.
Agitacji w urzędach wyraźnie zabrania Kodeks Wyborczy. Podczas późniejszej konferencji prasowej w Lublinie Zbigniew Ziobro tłumaczył, że nie wiedział, iż jest na terenie urzędu. Wyjaśniał, że to nie on planował miejsce konferencji.
Zamojscy radni Sławomir Ćwik i Rafał Zwolak zawiadomili o sprawie prokuraturę. Prokurator Robert Malicki – wówczas młody stażem śledczy z Zamościa uznał jednak, że do przestępstwa nie doszło. Odstąpił od kierowania wniosku o ukaranie ministrów. W ocenie prokuratora Malickiego spotkanie miało wyłącznie charakter informacyjny.
– Co prawda pojawia się tam wzmianka o kandydowaniu wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego, ale był to tylko „wtręt” do ogólnego przekazu – uzasadnił swoją decyzję Robert Malicki.
Zauważył przy tym, że „osoby stanowiące tło dla wystąpienia” ubrane były w koszulki z napisem „PiS Marcin Romanowski”.
– Należy uznać to za przejaw sympatii do konkretnej osoby – ocenił prokurator. W uzasadnieniu swojej decyzji dodał, że założenie koszulek z nazwiskiem kandydata było jedynie oznaką podzielania jego poglądów.
Natomiast prezentowanie nazwiska ministra miało „utrwalić w świadomości słuchaczy” Marcina Romanowskiego, jako osobę odpowiedzialną za informatyzację wymiaru sprawiedliwości.
– Nie sposób przyjąć, że miało to związek z wyborami – skwitował prokurator. Dzisiaj jest już szefem Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
To nie zakończyło sprawy, ponieważ na wniosek radnego Ćwika Prokuratura Regionalna w Lublinie nakazała śledczym z Zamościa ponownie zająć się sprawą. Tym razem okazało się, że w ratuszu mogło dojść najwyżej do wykroczenia. To oznaczałoby, że policja powinna skierować do sądu wniosek o ukaranie.
Policja jak prokuratura
W sierpniu Komendant Miejski Policji w Zamościu nie dopatrzył się w sprawie „znamion wykroczenia” i odstąpił od kierowania sprawy do sądu. Nie uzasadnił swojego postanowienia, więc radny Ćwik złożył zażalenie do Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie.
Ten zajął identyczne stanowisko. W oficjalnym postanowieniu komendant zapewnił, że w sprawie „przeprowadzono szereg czynności dowodowych”. Ocenił też, że decyzja jego poprzednika była słuszna. Prezentowanie materiałów wyborczych w ratuszu agitacją nie było. Na postanowienie komendanta zażalenia złożyć nie można.