Tęczowe flagi, tęczowe makijaże i hasła „Człowiek człowiekowi człowiekiem” – tak uczniowie II Liceum Ogólnokształcącego w Lublinie bronili swoich kolegów dotkniętych drugą już pikietą „informacyjno-edukacyjną” zorganizowaną pod ich szkołą. Zdanie na temat mężczyzn, którzy tydzień po tygodniu pojawiają się pod „Zamoyem” wyrażali też przechodnie i kierowcy.
Członkowie Fundacji Życie i Rodzina pod szkołę przy ul. Ogrodowej po raz pierwszy przyszli w listopadzie. Dzień wcześniej zapraszali dziennikarzy do relacjonowania pikiety „w obronie młodzieży przed gender”, która ma być „akcją informacyjno-edukacyjną o skutkach ulegania homolobby”. Gdy stanęli pod „Zamoyem” z billboardami, na którym informowali o przestępstwach popełnianych przez pedofilów oraz stwierdzającymi, że pedagodzy „popierają genderowanie dzieci”, wielu uczniów nie wytrzymało. Idąc do szkoły głośno wyrażali swój sprzeciw. Stanowczo zaprotestował też Samorząd Uczniowski II LO.
– Zamoy od zawsze był, jest i będzie miejscem tolerancji. Jesteśmy szkołą z zasadami i niezależnie od rocznika, chcemy kultywować oraz utrzymywać opinie Zamoya jako szkoły kolorowej i otwartej – pisali w liście otwartym. – Wszyscy byliśmy ofiarami akcji mającej na celu nas poróżnić, pokazać odmienność niektórych z nas. Wszyscy jesteśmy równymi uczniami jednej pięknej szkoły i nic nie może tego zmienić. W Zamoju jest miejsce dla każdego, bez wyjątku.
Po tej pikiecie okazało się też, że członkowie Fundacji pod szkołą znaleźli się nielegalnie, bo jako jej miejsce podali Plac Łokietka. Temu wątkowi przygląda się policja oraz prokuratura zawiadomiona o możliwości popełnienia przestępstwa przez jedną z nauczycielek.
W piątek, 2 grudnia Fundacja znów pojawiła się pod szkołą. Tym razem zgromadzenie zostało zgłoszone prawidłowo. Dzięki temu o pikiecie miejscy urzędnicy mogli poinformować szkołę.
– Dowiedzieliśmy się o niej od samorządu i szybko skrzyknęliśmy się żeby stanąć i pokazać swoje stanowisko – mówi Irena, jedna z uczennic „Zamoya” Wspólnie ze swoimi kolegami i koleżankami stała w piątkowy ranek na wprost pikietujących żeby zamanifestować swoją solidarność z uczniami, którzy działaniami członków Fundacji poczuli się dotknięci. – Zresztą nie tylko my się temu sprzeciwiamy. Tak jak ostatnim razem, wielu uczniów idących na lekcje mówiło, co o tym myśli. Wiele osób się z tym nie zgadza i stwierdza, że to jest złe.
– Nie podoba nam się, że panowie znowu tutaj stoją. To zakłóca pracę szkoły, bo uczniowie się emocjonują. To ich boli. Dlatego nie życzymy sobie żeby tutaj przychodzili – dodaje Dominika.
– To jest placówka oświaty a nie miejsce, gdzie można siać nienawiść. To atak w konkretną grupę osób, która jest częścią tej szkoły. Nie powinno być na to zgody – podkreśla Julia.
Te argumenty do członków Fundacji jednak nie trafiają.
– Po ostatniej akcji Fundacji do opinii publicznej dotarł również apel dyrektor liceum Małgorzaty Klimczak, aby odstąpić od akcji pod szkołą. Niestety dyrektor nie zapowiedziała równocześnie, że podległy jej zespół pracowników placówki zaprzestanie genderowania młodzieży. W związku z tym Fundacja będzie dostarczać kolejnych informacji o tym, jak kończy się uleganie lobby LGBT – informuje Krzysztof Kasprzak z FŻR. – Oczekiwanie, że zaprzestaniemy akcji, odbieramy jako chęć dalszego promowania gender bez jednoczesnego przestrzegania, jakie są efekty przyjęcia tej wypaczonej wizji świata.
Przeciwko pikietom Fundacji wypowiadali się też przechodnie i kierowcy przejeżdżających obok aut.
– Słyszała pani te wyrazy tolerancji? Proszę wspomnieć, o tym jak będzie pani pisała – podkreśla Marek Wilczewski z FŻR, który podczas pikiety trzymał jeden z transparentów. Poruszył go tak komentarz rzucony z jednego z samochodów. – Mnóstwo ich otrzymujemy. Zatrzymują się samochody. Kierowcy krzyczą. Wyzywają. „Pajac” i „won” jest akurat najdelikatniejszy. Jest dużo niecenzuralnych, ale nie chce ich przytaczać.