Jeśli handel wiejskimi jajkami, to nie „na dziko”. Miasto wprowadziło właśnie opłatę targową, która ma zmotywować kupców do sprzedawania swoich produktów tylko na miejskich targowiskach.
A takich miejsc w Białej Podlaskiej kilka jest. Oprócz dużego bazaru przy alei Tysiąclecia, jest na przykład wyremontowany niedawno „babski rynek”. Ale to nie zmienia faktu, że nie brakuje też dzikich bazarków, choćby przy ulicy Terebelskiej. Przyjęta na ostatniej sesji uchwała ma to ukrócić. – Celowo różnicujemy stawki i podnosimy opłatę targową dla handlujących poza miejskimi targowiskami, aby zmotywować ich do robienia tego tam, gdzie mają odpowiednią infrastrukturę– tłumaczy Maciej Buczyński, zastępca prezydenta.
Na przykład za sprzedaż ze stołu trzeba będzie zapłacić 13,50 zł (a na miejskim targowisku 9 zł), a z ziemi opłata to 7, 50 zł ( na miejskim targowisku to 5 zł). Z kolei w przypadku handlu z samochodu stawka wynosi 19, 50 zł (miejskie targowisko – 13 zł).
Wątpliwości w tej sprawie ma jednak przewodniczący rady Bogusław Broniewicz (Biała Samorządowa). – Przyjęta w 2015 roku uchwała pozwalała, a nawet wymagała poboru opłaty targowej od wszystkich handlujących na terenie miasta. Tak wynika z orzecznictwa i ustawy, zgodnie z którą za targowisko uznaje się każde miejsce, gdzie dokonuje się sprzedaży. Ale ta uchwała nie była wykonywana, bo ZGL opłaty poza targowiskami miejskimi nie pobierał– zwraca uwagę Broniewicz.
To właśnie miejska spółka, Zakład Gospodarki Lokalowej administruje miejskimi bazarami. – Obecna modyfikacja uchwały z 2015 roku wynika z faktu, że zwróciłem uwagę, by to uporządkować, bo mieszkańcy skarżą się na przykład na dzikie komisy. Samochody „do sprzedania” blokują choćby miejsca parkingowe– dodaje przewodniczący.
Jednak, mecenas ratusza nie widzi żadnych uchybień prawnych. – Uchwała z 2015 roku określała stawki na konkretnych targowiskach i nie wskazywała innych miejsc. Dlatego opłaty z terenów poza miejskimi bazarami nie były pobierane– tłumaczy Przemysław Bałut.
Te argumenty nie przekonują jednak radnego. – Uważam, że z powodu niepobierania tych opłat, budżet miasta utracił pewne dochody – stwierdza Broniewicz.
Nie zgadza się tym prezydent. – Od takiej babci, która przyjeżdża z jajkami albo kwiatkami ze wsi, żeby dorobić do nędznej emerytury nie pobieraliśmy. Dzięki temu mieszkańcy jednego czy drugiego osiedla cieszyli się, że kupili świeże jajka– kwituje prezydent Michał Litwiniuk (PO). W jego ocenie, więcej kosztowałoby utrzymanie pracownika ZGL, który inkasowałby te stawki na „dzikich bazarkach”.
Konkretną propozycję ma za to radny Edward Borodijuk (Koalicja Obywatelska). – Już wcześniej wnioskowałem w imieniu mieszkańców, by przy pawilonie przy ulicy Terebelskiej stworzyć mini–bazar na parkingu. To uporządkowałoby dziki handel w tym miejscu– sugeruje radny. Ale w ocenie urzędników, wprowadzone stawki rozwiążą ten problem.
Ostatecznie, modyfikację uchwały poparło 8 radnych, 4 było przeciw (Sławomir Potocki, Dariusz Litwiniuk, Karol Sudewicz oraz Stanisław Nikołajczuk ze ZP), a 10 wstrzymało się w ogóle od głosu (radni Zjednoczonej Prawicy i Białej Samorządowej).