Na zdjęciu samolot LOT, który dziś przyleciał do Londynu (fot. Alarm 24)
Jedni szykowali się od kilku dni i szukali alternatywnych dróg powrotu do kraju. Innych informacja o odwołanym locie kompletnie zaskoczyła. Teraz za wszelką cenę próbują do Polski wrócić. Albo urządzić się w kraju wakacyjnej destynacji na dłużej.
O zamknięciu polskich granic i odwołaniu wszystkich międzynarodowych lotów (od północy w sobotę) premier Mateusz Morawiecki powiedział w piątek wieczorem. Dzień później zapowiedział operację #LOTdoDomu - czarterowe loty obsługiwane przez PLL LOT zabierające Polaków z tych miejsc, gdzie jest ich najwięcej.
Wielka Brytania
Z Londynu do Warszawy można wylecieć dwa razy dziennie. Teoretycznie, bo bilety na pierwsze loty z wysp do Polski rozeszły się w kilka minut.
– System rezerwacyjny LOT-u uruchomili o godz. 21, już wtedy nie było biletów. Ani na niedzielę, ani na poniedziałek. Następna możliwość wylotu LOT-em do Polski to 29 marca. Tyle, że bilety na ten termin kosztują ponad 1600 zł i wcale nie mam pewności czy rzeczywiście polecę, a pieniędzy nikt mi nie zwróci, bo za takie sytuacje linie lotnicze nie zwracają – opowiada Agnieszka, która na wyspy przyleciała tylko na tydzień, pozamykać różne sprawy.
Do Polski wracać musi natychmiast, ze względu na sprawy rodzinne. – Drogą lądową też się nie dostanę, wczoraj obdzwaniałam busy, ale odwołane. Po trzech godzinach prób udało mi się w sobotę w nocy wypełnić formularz na www.lotdodomu.pl. Co mam robić? Na razie wracam do pracy i czekam. Pracuję w szpitalu, dobrze widzę co się tutaj na oddziałach dzieje. Wcale nie dziwię się, że ludzie chcą wracać. Przez Francję czy Niemcy. Ja się na to nie zdecyduję, bo nie chce tam utknąć gdyby te kraje też z dnia na dzień zamknęły granice.
Wrócić z Azji
Jeszcze większy problem mają ci, których zapowiedziane loty czarterowe nie obejmują. Z kierunków azjatyckich LOT zapowiedział na razie tylko rejsy do Kolombo na Sri Lance. Miejsca w samolotach skończyły się szybko. System rezerwacyjny polskich linii lotniczych pokazuje tylko te zaplanowane na 29 marca. Już komercyjne (bez zapowiedzianych rządowych dotacji), więc drogie.
Na wakacjach na Sri Lance jest wielu Polaków. Dyskutują na facebookowych grupach, szukają innych połączeń, mobilizują się wzajemnie do wypełnienia formularzy na stronie lotdodomu.pl, bo im więcej chętnych na dany kierunek, tym większa szansa, że narodowy przewoźnik zorganizuje lot.
W jeszcze gorszej sytuacji są ci, których odwołanie międzynarodowych lotów (od 15 marca na dwa tygodnie) zastał w Indiach czy Tajlandii. Zastanawiają się czy lecieć lam gdzie mieli mieć tylko przesiadkę (najczęściej Dubaj lub Doha w Katarze) czy lepiej z miejsca się nie ruszać.
Sebastian: – Byłem w Singapurze teraz jestem w Dubaju i wszyscy są wściekli. Pełno osób musi lecieć do Niemiec i Czech, a później jakoś sobie radzić.
Dorota: –To samo w Hanoi: po prostu w nocy ogłosili sobie zamknięcie granic i rozpętali panikę. Zero pomocy i informacji. W drugiej dobie uruchamiają czartery, za które trzeba zapłacić jak za normalny lot!
Nie utknąć na lotnisku w Dubaju
17 marca Emiraty Arabskie zamykają swoje granice.
– Dzisiaj wszyscy turyści z rejonów Emiraty Arabskie-Oman wylatują do Europy. To ok. 150 osób tylko z jednego biura podróży, więc w sumie polskich turystów będzie znacznie więcej – opowiada nam mieszkaniec z Lublina, który wczoraj wracał po południu z Dubaju. – Część osób wróci do Polski czarterami. Część – tak jak w moim przypadku i kilkudziesięciu innych osób – lotem do Monachium.
Tam ma być podstawiony autokar, który zabierze ich do Warszawy.
– Lotnisko w Dubaju jest totalnie pełne. Byłem tu kilka razy, ale nie pamiętam, żeby tak to wyglądało. Ludzie prawdopodobnie w panice wyjeżdżają z Emiratów Arabskich, które we wtorek 17 marca zamykają granice – opowiada nasz rozmówca. – Wcześniej zrobiły to już inne kraje regionu, czyli Arabia Saudyjska, Bahrajn, Katar, Oman i Kuwejt. A także Indie, Sri Lanka, Malediwy, Nepal.
W poniedziałek do Polski mają też wrócić turyści, który wypoczywali z tego samego biura w Jordanii. Mają czarter do Warszawy.
– W Dubaju sytuacja w kontekście koronawirusa nie jest zła. Jest kilkadziesiąt przypadków zakażenia, ale żaden dotychczas nie był śmiertelny. Jest też relatywnie dużo wyleczonych pacjentów. Poza tym Dubaj już jakiś czas temu zapowiedział, że będą leczyć każdy przypadek za darmo bez względu na to czy jesteś obywatelem, rezydentem czy turystą – opowiada nasz rozmówca. – Czułem się tu bardzo bezpiecznie. Na lotnisku jest mierzona temperatura, w restauracjach i hotelach są sanitazery. Można było kupić bez problemu zestawy z profesjonalną maską ochronną i gumowymi rękawiczkami. Mimo to hotel był totalnie pusty, nie wiem czy przypadkiem nie byłem tam jedynym gościem wczoraj w nocy. Niestety większość turystów nie do końca zachowuje się odpowiedzialnie. W samolocie maseczki miały tylko pojedyncze osoby - dodaje nasz rozmówca.
Zapraszam do mnie
W Indiach w najgorszej sytuacji są Włosi, którym od ponad tygodnia właściciele hoteli nie wynajmują pokoi (według medialnych doniesień to obywatele Włoch mieli przywieźć wirusa do Indii). Na Polaków nikt jeszcze krzywo nie patrzy, ale w rejonach, gdzie białych turystów jest mniej, zdarza się że ludzie zaczynają szeptać „Corona, corona” i zakrywać twarze. W takiej sytuacji lepiej być razem.
Beata Monika Warmbier, właścicielka hotelu Blue Eye Hotel, na grupie Indie - Polska grupa entuzjastów Republiki Indii:
– Jeśli są tu jacyś zagubieni w Indiach i potrzebujący Polacy, którym odcięto powrót, to zapraszam do siebie do Jaisalmeru. W kupie raźniej. Mam sporo miejsca. Zajmę się Wami jak mogę. Ale najpierw na testy.
– Niektórzy już jadą. Mam nadzieję, że zdążą dopóki jeżdżą pociągi. Transport publiczny jeszcze w Indiach działa, ale jak będzie jutro to nikt nie wie – mówi Monika.
W Tajlandii Polacy skrzykują się, by razem wynajmować domy. To m.in. dlatego, że niektóre hotele anulują im dokonane wcześniej rezerwacje. Poza tym, tak będzie taniej i przecież „w grupie raźniej”.
EDIT: W niedzielę wieczorem na stronie https://www.lot.com/pl/pl/lot-do-domu pojawiły się nowe loty. 18 marca samoloty LOT wylecą po Polaków m.in. do Delhi i Bangkoku.
Na kwarantannę dojedziesz pociągiem
Wracający do kraju Polacy zwracają uwagę na niedopracowanie nowych przepisów. Po przekroczeniu polskiej granicy wszyscy (z wyjątkiem kierowców czy pracowników linii lotniczych) muszą się poddać 14-dniowej kwarantannie domowej. Nikt jednak nie zapewnia im bezpiecznego transportu do domu. Na grupach podróżniczych w internecie przypominają sobie wzajemnie, że „ten pan wracający z Niemiec w autobusie zaraził kilka osób” i radzą „ jak wyjdziesz z lotniska podjedź autobusem do stacji metra. Później metrem na dworzec, weź pociąg do Poznania a tam autobus do Opola i będziesz w domu”.