Warszawa. Miłośników słodzonych napojów czekał gorzki początek roku. Wśród ośmiu nowych podatków i opłat, w życie wszedł właśnie podatek cukrowy. Rząd deklaruje, że chce w ten sposób ograniczyć spożycie cukru i walczyć z plagą otyłości. I choć problem jest poważny i wymaga interwencji - eksperci pytają - czy chodzi o nasze zdrowie czy dodatkowe wpływy do budżetu państwa.
Maciej Adamiec, dyrektor miejskiej przychodni "Bałuty" w Łodzi, podkreśla, że otyłość może prowadzić do cukrzycy oraz innych chorób.
Ekonomista prof. Stefan Krajewski ocenia jednak, że głównym powodem wprowadzenia nowego podatku jest „zdobycie paru miliardów zł do dziury budżetowej”.
Konkretnie około trzech miliardów złotych, które mają zasilić budżet państwa. Bo rządowym staraniom o ograniczenie spożycia cukru wśród najmłodszych nie towarzyszy żadna przysłowiowa "marchewka". Nie nie przygotowano żadnej głośniej kampanii społecznej, programu zdrowotnego, czy promocji "zdrowych alternatyw".
Do każdego litra napoju z dodatkiem cukru doliczone zostanie minimum pięćdziesiąt groszy, a im więcej cukru tym większy podatek. Droższe będą też - tak zwane "energetyki".
Według badań WHO, polskie społeczeństwo tyje, a zwłaszcza najmłodsi. Z nadwagą boryka się już niemal co trzeci chłopiec i co szósta dziewczynka.