Rozmowa z dr hab. Ewą Nowak-Teter, prof. UMCS, politolog i medioznawcą z UMCS
• W pierwszej turze wyborów na Andrzeja Dudę głosowało 43,5 proc. wyborców, a na Rafała Trzaskowskiego niespełna 30,5 proc. Czy te wyniki pozwalają na wskazanie faworyta decydującego głosowania?
– Nie podejmę się tego. Rywalizacja jest bardzo wyrównana, a walka toczy się właściwie o każdego wyborcę, więc rozstrzygnięcie nie jest łatwe do przewidzenia. Pojawiają się pewne przewidywania, ale właściwie wszystkie sprowadzają się do jednego: różnica między kandydatami jest niewielka i obaj mają praktycznie jednakowe szanse. Wynik będzie zależał od wielu czynników, ale przede wszystkim od trudnych do przewidzenia zachowań wyborców
Nawet gdybyśmy zapytali ich teraz, na kogo zagłosują, wielu z nich powiedziałoby, że nie wie. I to byłaby prawda.
Pamiętajmy też o tym, że często nawet konkretne odpowiedzi wskazywane w badaniach sondażowych należy traktować z dystansem. To jest tylko deklaracja, która nie zobowiązuje do oddania głosu na konkretną osobę.
• Sondaże przeprowadzone już po drugiej turze wskazują jednak na nieznaczną przewagę urzędującego prezydenta.
– Analiza wielu wyników sondażowych rzeczywiście wskazuje na minimalną przewagę Andrzeja Dudy, ale nie wiemy, na ile te badania faktycznie odzwierciedlają postawy respondentów. Decyzja przy urnie ostatecznie może być inna i powodowana innymi czynnikami niż w przypadku uczestnictwa w sondażu.
• A to nie jest tak, że w tej chwili ci niezdecydowani wyborcy bardziej niż między Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim wybierają między tym, czy pójść na wybory, czy nie?
– Myślę, że w drugiej turze możemy mieć do czynienia z głosowaniem opartym na emocjach. Może też zdecydować nie tyle sympatia dla jednego kandydata, ale chęć sprawienia, żeby przegrał ten drugi albo coś na zasadzie wybrania „mniejszego zła”.
• Jeden z polityków powiedział mi, że na spotkaniu w terenie usłyszał od wyborcy pytanie: „po co mam zagłosować na tego kandydata, skoro już raz na niego głosowałem?”. Dlatego mobilizacja tzw. twardego elektoratu jest taka istotna?
– To jest kluczowa sprawa. Choć opisana sytuacja wydaje się być nieracjonalna. Ten elektorat choć już raz zagłosował, teraz musi to potwierdzić. Właśnie dlatego wybory odbywają się w dwóch turach, żeby wyborcy mieli możliwość weryfikacji i potwierdzenia swoich decyzji. Ale mobilizować też trzeba młodzież. W pierwszej turze głosowało bardzo dużo młodych ludzi, ale skończył się rok szkolny, zaczęły się wakacje. Niektórzy mogli się znudzić śledzeniem polityki.
• Patrząc na wyniki pierwszej tury, ale i działania podejmowane w ostatnich dniach przez obu kandydatów, wydaje się, że decydujące będzie zachowanie elektoratów Szymona Hołowni i Krzysztofa Bosaka.
– To będzie miało bardzo duże znaczenie. Ale problem z tymi elektoratami jest taki, że mogą się one podzielić na trzy części. Jeśli chodzi o wyborców Bosaka, większość zapewne zagłosuje na obecnego prezydenta albo powstrzyma się od udziału w wyborach. Ale może być też niewielka część, która poprze Trzaskowskiego ze względu na jego liberalne podejście do spraw gospodarczych. W przypadku elektoratu Hołowni może być podobnie, ale w odwrotnych proporcjach. Największa część tej grupy zapewne odda głos na kandydata Koalicji Obywatelskiej.
• Szymon Hołownia udzielił już poparcia Rafałowi Trzaskowskiemu. Jak to może wpłynąć na polityczną przyszłość byłego prezentera telewizyjnego? Pojawiają się głosy, że to może być jego koniec. Wielu jego wyborców poparło go ze względu na to, że był niezwiązany z ugrupowaniami, które zdominowały polską politykę.
– Zachowanie Szymona Hołowni tuż po pierwszej turze, deklaracja i gotowość do rozwijania jego ruchu, wskazują na to, że ma poważne plany związane z polityką. Jego diagnoza zachowań wyborców wydaje się być trafna. Chodzi o to, że istnieje zapotrzebowanie na tzw. trzecią siłę, choć bardziej mogłaby ona być użyteczna w wyborach parlamentarnych niż prezydenckich. Patrząc na aktualne poparcie Hołowni wydaje się, że ten ruch powstanie. Jego problemem może być jednak brak doświadczenia w pełnieniu funkcji publicznych, choć zwłaszcza młodzi wyborcy cenią sobie takich polityków niepartyjnych.
• A czy nie byłoby dla niego lepiej, gdyby nie poparł żadnego z kandydatów?
– Myślę, że byłby naciskany tak długo, aż w końcu opowiedziałby się po którejś ze stron. Zresztą z jego kampanii wynikało, że bardziej negatywnie był nastawiony do Andrzeja Dudy. Gdyby nie poparł nikogo i powiedział np., że odda nieważny głos, byłaby to postawa nieobywatelska. I to by mogło zadziałać na jego niekorzyść.
• Mówimy o elektoratach Hołowni i Bosaka, a co z wyborcami Władysława Kosiniaka-Kamysza z PSL i Roberta Biedronia z Lewicy?
– Ich głosy też będą ważne, choć obaj kandydaci mieli niewielkie poparcie. Ale wynika to z tego, że obaj stracili dużo w momencie, kiedy Trzaskowski wszedł do gry, zastępując w roli kandydata Koalicji Obywatelskiej Małgorzatę Kidawę Błońską. Wyborcom Lewicy wydaje się być zdecydowanie blisko do prezydenta Warszawy, zwłaszcza pod względem światopoglądowym. Dlatego niezwykle ważna może być teraz praca nad elektoratem Kosiniaka-Kamysza i skupienie się na walce o głosy mieszkańców mniejszych miejscowości i wsi.
• A to nie jest tak, że ludowcy już stracili ten elektorat? Od kilku lat, właśnie zwłaszcza na wsi, wygrywa PiS.
– Tu decyduje nie tylko miejsce zamieszkania, ale i wykształcenie. W małych miastach i na wsiach mieszkają też ludzie z wykształceniem wyższym, a to jest elektorat Trzaskowskiego. Można trafić do nich z przekazem dotyczącym bliskich ich problemów. Mogłyby to być np. propozycje lokalnych inwestycji, które pozwolą tworzyć miejsca pracy.
• Czego możemy spodziewać się po kolejnych dniach kampanii wyborczej przed drugą turą?
– Myślę, że jeszcze przez chwilę potrwa kampania negatywna. Ale powinna się ona skończyć na kilka dni przed wyborami. „Obrzucanie się błotem” tuż przed niedzielą wyborczą może być ryzykowne, dlatego kandydaci zapewne będą starali się wyciszyć, żeby nie zniechęcać wyborców do udziału w głosowaniu, bo wielu z nich nie lubi brudnej polityki. W ostatnich dniach przed drugą turą możemy mieć do czynienia z odwoływaniem się do wspólnoty i apelami o wysoką frekwencję. Wiele do kampanii mogłaby wnieść ewentualna debata przedwyborcza, choć nie wiadomo, czy do niej dojdzie. Takie starcie jest przede wszystkim w interesie Rafała Trzaskowskiego. Mógłby tu sporo ugrać, bo urzędujący prezydent zawsze ma trudniej w takich sytuacjach.