Ratusz zapowiada budowę dojazdu do przystanku kolejowego Lublin Ponikwoda. Jej projekty są gotowe od dawna. Zakładają m.in. doprowadzenie tu komunikacji miejskiej.
Deklaracja dotycząca przystanku Lublin Ponikwoda padła na spotkaniu władz miasta z mieszkańcami Kalinowszczyzny i Tatar. – Jednym z naszych zadań priorytetowych jest dobudowanie układu drogowego do tego przystanku i skomunikowanie go z miastem – zapowiedział Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina ds. inwestycji i rozwoju. Nie wykluczył też, że pewne prace projektowe będą mogły się zacząć w roku 2022.
Jak miałoby to wyglądać? – Planuje się budowę węzła przesiadkowego przy ul. Trześniowskiej wraz ze skomunikowaniem od ul. Węglarza i Trześniowskiej oraz skomunikowanie przystanku PKP Lublin Ponikwoda od ul. Wrzosowej – precyzuje Justyna Góźdź z biura prasowego Ratusza. Dodaje, że władzom Lublina zależy na zintegrowaniu w Lublinie transportu kolejowego z komunikacją miejską.
Wspomniany przystanek kolejowy powstał już dziewięć lat temu przy okazji przebudowy linii łączącej Lublin z Łukowem. Zatrzymują się tu tylko pociągi osobowe kursujące do Lubartowa i Parczewa oraz wracające na Dworzec Główny. Mało kto korzysta z przystanku, bo dotarcie do niego jest trudne. Do dzisiaj nie ma tu dobrej drogi dojazdowej ani linii komunikacji miejskiej, chociaż ich budowę obiecywano dawno, a niezbędne projekty powstały siedem lat temu.
– W 2014 r. powstała dokumentacja projektowa dla budowy ul. Trześniowskiej na odcinku od Jaworowej do Paprociowej. Obejmowała ona budowę ulicy o długości ok. 980 m z wykonaniem pętli dla autobusów komunikacji miejskiej i kanalizacji deszczowej przebiegającej wzdłuż ul. Torowej – potwierdza oficjalnie Urząd Miasta.
Dlaczego zbudowano tylko część zaprojektowanej drogi? – Z uwagi na ukształtowanie terenu ul. Trześniowska miała być odwadniana w dwóch kierunkach: w stronę ul. Jaworowej oraz w stronę ul. Torowej. Właściciele działek, przez które biegła projektowana kanalizacja deszczowa nie wyrazili zgody na jej lokalizację, więc nie było możliwości wydania zezwolenia na realizację inwestycji drogowej na cały zaprojektowany zakres – wyjaśnia Góźdź. – Specustawa w ówczesnym brzmieniu dopuszczała jedynie przebudowy istniejącej sieci, a nie budowy nowej. Poprowadzenie nowego kolektora deszczowego poza pasem drogowym wymagało zatem uzyskania pozwolenia na budowę, a co się z tym wiąże zgód właścicieli terenu na prawo do dysponowania nieruchomością na cele budowlane. W związku z powyższym w uprzednio obowiązującym stanie prawym, wobec braku zgód właścicieli terenu budowa sieci poza pasem drogowym nie mogła dojść do skutku.
Urzędnicy podzielili więc dokumentację projektową na dwie części i zbudowali tyle, ile się dało. Odłożona na później część inwestycji ma być budowana z wykorzystaniem unijnych funduszy, o ile uda się je zdobyć. Miasto będzie musiało również zamówić dodatkowe projekty. – Ponieważ zakres zadania będzie szerszy, konieczne będzie opracowanie nowej dokumentacji.