Dwa kangury, pięć kuców oraz ptactwo wepchnęli do bagażnika. Zwierzęta miały na gapę dotrzeć autobusem kursowym z Warszawy do Lwowa. Ale podróż zakończyły na przejściu drogowym w Hrebennem.
- Na pierwszy rzut oka, wszystko wyglądało normalnie - relacjonuje ppłk Andrzej Wójcik, rzecznik prasowy Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w Chełmie. - Kierowca i pasażerowie posiadali niezbędne dokumenty do przekroczenia granicy, czyli paszporty i wizy, dokumenty pojazdu też nie budziły zastrzeżeń.
Ale w lukach bagażowych autokaru pogranicznicy wykryli nielegalnych pasażerów: pięć kucyków, dwa kangury oraz jedenaście ptaków podobnych do bażantów. Kuce i kangury przewożone były w drewnianych skrzyniach, ptaki zapakowane były w pudła po bananach.
- Ponieważ zwierzęta przewożone były w nieodpowiednich warunkach, natychmiast podjęto działania, by je uwolnić z opresji. Na szczęście nic im się nie stało - opowiada Wójcik.
Jeden z ukraińskich kierowców zeznał, że przyjął przesyłkę od nieznanej mu osoby w Warszawie i miał ją przekazać odbiorcy w Lwowie. Zarówno on, jak i jego zmiennik odpowiedzą przed sądem za złamanie przepisów Ustawy o ochronie zwierząt.
Nielegalnych "pasażerów” objęto opieką: nakarmiono, napojono i przygotowano tymczasowe lokum. - Na pewno zostaną przekazane w dobre ręce - zapewnia rzecznik nadbużańczyków.
Zwierzęta trafiły do Polski najprawdopodobniej z Belgii.