W papierach z pozoru wszystko grało. Ale właściciele nowych mieszkań kilka miesięcy żyli bez ciepłej wody i ogrzewania, bo do bloków w ogóle nie podłączono gazu. Inspektor nadzoru budowlanego, który kontrolował budynki, grozi teraz nawet 5 lat więzienia.
Waldemar G. stanie przed sądem po śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Rejonową w Zamościu. Został oskarżony, bo śledczy uznali, że w protokole pokontrolnym poświadczył nieprawdę.
– Akt oskarżenia dotyczy niedopełnienia przez wyżej wymienionego obowiązków służbowych jako pracownika Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego Miasta Zamość – poinformował w piątek w komunikacie Rafał Kawalec, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
O co chodzi? Waldemar G. miał w protokole podać, że kontrolowane przez niego nowe bloki przy ul. Królowej Jadwigi w Zamościu zrealizowano zgodnie z projektem i w całości, podczas gdy do budynków w ogóle nie doprowadzono przyłącza gazowego.
O sprawie szerzej pisała wiosną tego roku Kronika Tygodnia. Z redakcją skontaktowali się wówczas zdesperowani mieszkańcy. Opowiadali, że nie mogą korzystać z kuchenek, brakowało im też ciepłej wody, bo pracować nie mogły piecyki gazowe, nie grzały kaloryfery. Ludzie ratowali się więc elektrycznymi farelkami i grzejnikami. Deweloper miał ich zapewniać, że gaz wkrótce popłynie do mieszkań. Ale to nastąpiło dopiero na początku wakacji.
Prokuratura zajęła się sprawą po zawiadomieniu szefa zamojskiego nadzoru budowlanego. Śledztwo trwało kilka miesięcy. Pod koniec grudnia do Sądu Rejonowego w Zamościu przesłany został akt oskarżenia.
Waldemar G., który do winy się nie przyznał i odmówił składania wyjaśnień, ma odpowiadać za niedopełnienie obowiązków poprzez poświadczenie nieprawdy w protokole pokontrolnym.
Jest oskarżony również o wyłudzenie poświadczenia nieprawdy w postaci wydania przez Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego Miasta Zamość decyzji administracyjnej udzielającej pozwolenia na użytkowanie dwóch bloków w sytuacji, gdy nie wykonano do nich przyłącza i nie dostarczono dokumentów, które by potwierdzały takie prace oraz dokumentów odbioru przez operatorów sieci.
Mężczyźnie grozić może do 5 lat pozbawienia wolności.
Kronika Tygodnia pisze tymczasem, że według dewelopera, pozwolenie na budowę nie obejmowało instalacji gazowej, dlatego mógł występować do nadzoru budowlanego z wnioskiem o zakończenie budowy dwóch bloków na 107 mieszkań. Przyznał, że zaniedbał zawarcie umowy z Polską Spółką Gazownictwa i nie spodziewał się, że na przyłączenie budynków do sieci trzeba długo czekać. Zadeklarował, że zwróci mieszkańcom pieniądze za zużytą energię elektryczną.