Rolnicy ze Szczebrzeszyna i okolicznych gmin są w wielkim kłopocie. Zboże dostarczyli zaraz po żniwach, ale dotąd nie otrzymali za nie pieniędzy. Codziennie gromadzą się pod młynem w Szczebrzeszynie i… odchodzą z kwitkiem. Zakład zamknięto.
– Młyn jest mi winien dokładnie 3728 zł – denerwuje się Jerzy Dzioch, rolnik ze szczebrzeskiej Szperówki. – Miały wpłynąć na moje konto w banku 2 września. I co? I nic. Byłem w młynie chyba 20 razy, aby domagać się wypłaty. Jest zamknięty. Nie wiadomo, co się dzieje.
– Od września domagam się wypłaty 4 tys. zł – żali się Tadeusz Dołba z Rozłop – W takiej sytuacji jest wielu rolników.
Zabytkowy młyn wodny przy ul. Klukowskiego w Szczebrzeszynie miał dobrą renomę. Okoliczni rolnicy zapewniają, że w latach ubiegłych jego właściciele sumiennie wywiązywali się ze zobowiązań. Dlatego w tym roku także zaufali im bez zastrzeżeń.
– Ludzie po żniwach nie brali pieniędzy do ręki, ale godzili się na przekazanie wypłat na konta – tłumaczy pan Mieczysław, rolnik z okolic Szczebrzeszyna. – W młynie zapewniali, że wtedy będzie po parę złotych więcej na każdym metrze zboża. Mnóstwo osób się na to zgodziło. Rolnicy dostali różne terminy wypłat. Ale na kontach pusto…
Rodzinie Marii Koszel ze Szczebrzeszyna Błonia młyn jest winien ok. 30 tys. Termin wypłaty minął 15 października. – Te pieniądze to podstawowy dochód z gospodarstwa syna – mówi kobieta. – Uprawia głównie zboże. Syn był jakiś czas temu w młynie i przedłużono mu termin wypłaty do lutego. Żyjemy w niepokoju. Młyn ma dług wobec co drugiego gospodarza we wsi.
Rozżaleni rolnicy gromadzą się codziennie pod młynem przy ul. Klukowskiego w Szczebrzeszynie. Zakład jest jednak zamknięty. Nie wiedzą, co o tym myśleć.
– Kilka dni temu wyszedł do ludzi jeden z pracowników młyna i powiedział, że wypłat nie będzie, bo młyn jest w kłopotach finansowych – żalą się pani Maria i pan Mieczysław ze Szczebrzeszyna. – A właściciel się z nami nie spotka, bo… nie może. Skandal. Idą święta. Ludzie nie mają za co ich urządzić. Czujemy się jakbyśmy tłukli głową w mur.
Próbowaliśmy sprawę wyjaśnić. Byliśmy w młynie dwukrotnie (w godzinach pracy), ale zakład był zamknięty. Dzwoniliśmy też na telefony służbowe i prywatne właścicieli. Są nimi Arkadiusz Gajosz i Jacek Dubiel ze Szczebrzeszyna. Bez skutku.
– Nic nie wiem o tej sprawie, a pana Dubla nie ma – ucięła kobieta, która podniosła słuchawkę.
Co dalej? – Bez krzyku, demonstracji i blokad się nie obędzie – zapowiada jeden z rozżalonych rolników. – Jednak nikt nie ma jakoś wiary, że to coś da. Żeby na wsi zarobić parę złotych, trzeba się dobrze naharować… Na takie protesty brakuje już sił.