Przed Sądem Rejonowym w Zamościu zakończył się proces kierowcy sanitarki
W listopadzie 2007 roku 50-letni Henryk G. wiózł samochodem sanitarnym do Zamojskiego Szpitala Niepublicznego na dializę czterech pacjentów. Do wypadku doszło między Panasówką a Zwierzyńcem. Sanitarka wylądowała w rowie. Trzech pacjentów doznało ogólnych potłuczeń ciała, czwarty zmarł po przewiezieniu do szpitala. Kierowca wyszedł z wypadku bez szwanku. Był trzeźwy.
Oskarżony o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym kierowca, któremu groziło do 8 lat pozbawienia wolności, nie przyznał się do popełnienia zarzucanego czynu.
Wyjaśnił, że do zdarzenia doszło na skutek zajechania mu drogi przez ciężarówkę, która ścinając zakręt wjechała częściowo na jego pas ruchu. Ale nie potwierdzili tego świadkowie. Według oskarżonego, najciężej rannemu pacjentowi zbyt późno udzielono pomocy medycznej.
Sąd uznał, że winę za wypadek ponosi kierowca i skazał go za to na 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat oraz 1 tys. złotych grzywny. Henryk G. misi pokryć dodatkowo cześć kosztów sądowych. Wyrok nie jest prawomocny.
- Wierzę, że wyciągnie z tej tragedii wnioski - mówi Grzegorz Gorczyca, szef Automobilklubu Chełmskiego. - Rutyna gubi czasami zawodowych kierowców.
Przed Sądem Okręgowym w Zamościu odpowiada z kolei 47-letni mieszkaniec Chełma za spowodowanie podobnego wypadku. Śledczy oskarżyli Dariusza P. o nieumyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym, których następstwem była śmierć pasażerki busa.
Półtora roku temu oskarżony jechał ciężarowym volvo z naczepą przez Kolonię Zrąb (gm. Skierbieszów). Jak podnosi prokuratura, zbliżając się do zakrętu 46-latek zignorował znak ograniczenia prędkości do 50 km/h, a następnie podczas hamowania wjechał niesprawną technicznie naczepą na przeciwległy pas ruchu, doprowadzając do bocznego zderzenia z busem relacji Grabowiec-Zamość, którym podróżowało 12 osób.
Pięcioro pasażerów wylądowało w szpitalu, z czego najciężej rannej kobiety nie udało się uratować. Zmarła w wyniku odniesionych obrażeń, m.in. złamania kości czaszki i stłuczenia mózgu. Obaj kierowcy byli trzeźwi.
Dariusz P. trafił do aresztu, ale po wpłaceniu 10 tys. zł kaucji wyszedł na wolność. Nie przyznał się do winy.