Podejrzewany o znieważenie dwóch zamojskich ekspedientek wykładowca Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie nie poniesie konsekwencji
Takie są wyniki postępowania dyscyplinarnego, które kierownictwo szczycieńskiej szkoły wszczęło po otrzymaniu informacji z zamojskiej prokuratury.
- Po przeprowadzeniu rozmów ze świadkami i dokładnym obejrzeniu taśm z monitoringu nie znaleźliśmy dostatecznych dowodów winy funkcjonariusza - informuje nadkom. Marcin Piotrowski, rzecznik prasowy Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie.
Wersje pokrzywdzonych ekspedientek i oficera znacznie się różniły. - Przy wydawaniu orzeczenia skorzystano z zasady domniemanej niewinności - wskazuje Piotrowski. - Komendant uznał jednak za stosowne pouczyć wszystkich policjantów o zasadach poprawnego zachowania się w relacjach ze społeczeństwem.
Pod koniec września podczas zakupów w jednym ze sklepów spożywczych na zamojskiej Starówce, klient poinformował dwie ekspedientki, że będzie mu potrzebna faktura. Gdy jedna ze sklepowych poszła na zaplecze, by uruchomić komputer, mężczyzna zaczął tracić cierpliwość. Nie przebierał w słowach.
Ekspedientka - według niego - nadawała się do utylizacji. - Powinien ci się mózg zlasować - powiedział.
Podkreślał, że sklepowe są powolne, dlatego je załatwi i urządzi. W końcu zrezygnował z zakupów i w towarzystwie kolegi opuścił sklep.
Jedna z kobiet powiadomiła o zajściu prokuraturę, która wszczęła dochodzenie w kierunku znieważenia kobiet "poprzez kierowanie pod ich adresem obraźliwych słów”. Ustalono, że stoi za tym podinspektor policji, który na co dzień wykłada w Szczytnie kryminalistykę. Oficer był w delegacji. Zdradziła go faktura za nocleg w zamojskim hotelu, którą pokazał sklepowym.
Za znieważenie grozi grzywna albo ograniczenie wolności, ale wykładowca uniknął kary, bo pokrzywdzona nie chciała z oskarżenia prywatnego szukać sprawiedliwości przed sądem. Śledztwo zostało umorzone, ale Prokuratura Rejonowa w Zamościu poinformowała przełożonych oficera o tym, że je prowadziła, zaś komendant WSP w Szczytnie - po przeprowadzeniu postępowania dyscyplinarnego - uniewinnił wykładowcę.
Ten ostatni podnosił, że zajście w zamojskim sklepie miało inny przebieg. - Niech mówi, co chce. Ja nie chcę znać tego człowieka - macha ręką jedna ze sklepowych.