Wycieczka planowana pod wpływem alkoholu i jeszcze na dodatek kradzionym autem nie skończyła się dobrze.
Do zdarzenia doszło w nocy z wtorku na środę, około godziny 2:30. Policja w Zamościu otrzymała zgłoszenie o kolizji na ul. Pszenicznej, gdzie kierujący Jeepa uderzył w płot. Na miejscu zdarzenia patrol drogówki zastał trzech mężczyzn w wieku 66, 41 i 40 lat.
- Policjanci wstępnie ustalili, że kierujący Jeepem jadąc ulicą Łubinową nie dostosował prędkości do panujących na drodze warunków i na skrzyżowaniu z ulicą Pszeniczną stracił panowanie nad pojazdem, zjechał na pobocze uderzając w ogrodzenia dwóch posesji - mówi podkomisarz Dorota Krukowska-Bubiło z zamojskiej policji.
Na szczęście w wyniku zderzenia nikt nie ucierpiał i nie potrzebował pomocy medycznej.
Podczas dalszych czynności okazało się, że pojazd nie należał do żadnego z uczestników zdarzenia. Policja skontaktowała się z właścicielem Jeepa, 51-letnim mieszkańcem gminy Zamość. Zdziwiony mężczyzna poinformował, że auto zostawił w warsztacie samochodowym. Jak wytłumaczył, nie miał pojęcia, jak znalazło się ono na ul. Pszenicznej.
Badanie alkomatem wykazało, że 41-letni kierowca miał prawie 1,5 promila alkoholu w organizmie. Po wytrzeźwieniu w policyjnym areszcie usłyszał zarzuty prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości oraz zaboru auta w celu krótkotrwałego użycia. Przyznał się do winy, tłumacząc, że chciał „umówić się na umycie samochodu”.
Według kodeksu karnego, za kierowanie pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości mężczyźnie grozi do 3 lat więzienia. Dodatkowo 41-latek może zostać skazany na karę do 5 lat pozbawienia wolności za zabór pojazdu w celu krótkotrwałego użycia. Policja prowadzi dalsze czynności w tej sprawie.
To kolejny przykład, jak nieodpowiedzialne zachowanie może doprowadzić do poważnych konsekwencji prawnych. Policja apeluje o rozwagę i przypomina o surowych karach za jazdę pod wpływem alkoholu.