Elżbieta Drabik z Zamościa od poniedziałku nie może się doczekać swojego14-letniego syna Oskara i 51-letniego męża Andrzeja. Mężczyzna pojechał do Rabki odebrać chłopca z sanatorium. Od wczoraj szuka ich lubelska i małopolska policja.
– Przepadli jak w kamień w wodę – denerwuje się Elżbieta Drabik. –Musiało się coś złego stać, bo inaczej na pewno dzwoniliby do domu. Tyle słyszy się o bandytach. Bardzo się o nich boję.
Oskar przez miesiąc przebywał w Górnośląskim Ośrodku Rehabilitacyjnym dla Dzieci w Rabce. Chłopak ma poważne kłopoty ze zdrowiem. W niedzielę kończył się turnus. Po syna pojechał ojciec. Mieli razem wrócić do domu pociągiem: z Rabki do Krakowa, później do Zamościa.
– W ośrodku poinformowano mnie, że syn został odebrany w niedzielę po południu. W poniedziałek rano mieli być w domu – żaliła się nam wczoraj Elżbieta Drabik. – Mąż nie ma telefonu komórkowego, więc nie mogę się z nim skontaktować. Obdzwoniłam szpitale. Bez skutku. Dlatego zawiadomiłam o ich zaginięciu policję.
Zamojscy stróże porządku już wysłali zdjęcia Andrzeja i Oskara Drabików do małopolskiej policji. – Poszukiwania trwają – zapewnia Joanna Kopeć, oficer prasowy zamojskiej policji. (bn)