Zamojscy urzędnicy chcą jeździć nową limuzyną. Przetarg na taki samochód ogłoszono właśnie na stronie internetowej samorządu.
Zamojscy dealerzy są tymi wymogami zaskoczeni. - Bo spełnia je tylko skoda superb i honda acord - denerwuje się Wojciech Lachawiec z salonu renaulta.
- Co to będzie za przetarg? Tym bardziej że Honda nie ma w Zamościu i okolicach serwisu… Wątpliwości budzą też inne wymogi. Dlaczego auto musi mieć 1440 mm wysokości? Jeśli będzie o kilka centymetrów niższe, co się pasażerom stanie? U nas takie wymogi spełnia tylko laguna. Problem w tym, że nie jest sedanem.
Pomysł zakupu nowego samochodu w ogóle nie podoba się mieszkańcom miasta.
- Dostaję co miesiąc 800 zł emerytury i ledwo starcza mi na życie - denerwuje się 73-letni Antoni Pawlak z Zamościa. - A oni wydają pieniądze na takie niepotrzebne rzeczy. Bo gdzie będą jeździć tym autem, do Putina? Jeśli chcą podróżować po zamojskich drogach, to szkoda takiej limuzyny. Będzie wpadała w dziury i wyboje, i zaraz się popsuje… To zbędny wydatek.
A jednak radni z LiD, PO i Komitetu Wyborczego Marcina Zamoyskiego uchwalili, że trzeba kupić limuzynę za jakieś... 100 tys. zł. Na nic zdały się sprzeciwy radnych PiS. - Brakuje pieniędzy na remont budynku Urzędu Pracy czy zakup zbiorów dla biblioteki. Niedofinansowane jest też MZK. Chcieliśmy zdjąć te 100 tys. zł z budżetu. Nie udało się - złości się Krzysztof Zwolan, wiceprzewodniczący Rady Miasta (PiS).
Czy nowy samochód rzeczywiście jest niezbędny?
- Tak - zapewnia Tomasz Kossowski, sekretarz UM. - To nie jest tak, że siedzimy tylko za biurkami lub przemieszczamy się jedynie po mieście. Często są wyjazdy do Lublina i Warszawy. Bez tego trudno marzyć o pozyskiwaniu środków z UE, bo szczegółowe informacje na ten temat są w różnych ministerstwach. Ważne jest też bezpieczeństwo jazdy. Czasami dowiadujemy się, że jakieś spotkanie jest za 3 i pół godziny. I musimy zdążyć do Warszawy. Jak dojechać bez dobrego samochodu?