Wyglądało to jak walka z wiatrakami. Od lat Jerzy Nizioł, radny miejski (SdPl) oraz prezes Spółdzielni Mieszkaniowej im. Waleriana Łukasińskiego w Zamościu wojował z wielką kałużą, która zimą zamienia się w taflę lodu. Uprzykrzała ona życie mieszkańcom os. Koszary.
– Zamojscy drogowcy od lat nie mogą się uporać z tak prozaiczną sprawą! – denerwował się Jerzy Nizioł. – Po każdym deszczu w tym miejscu zbiera się ogromna kałuża. Moje interwencje nie przynosiły skutku. Otrzymałem tylko pismo z Zarządu Dróg Grodzkich, że tam… nie ma kanalizacji deszczowej. I co? Dalej nie jest robione nic. To jest po prostu kpina.
W spółdzielni zarządzanej przez prezesa Nizioła czuje się gospodarską rękę. Bloki są tam ocieplone i pomalowane, chodniczki naprawiane, a place zabaw odnowione i schludne. Dobrze wyglądają też m.in. bulwary nad Łabuńką.
– Zawsze może być lepiej, ale… do zarządu tej spółdzielni nie można się przyczepić – mówi 38-letni mieszkaniec osiedla Reymonta. – Przykład? Ostatnio miasto tonie w śniegu, a u nas kupili sprytny traktorek i odśnieżają wszystkie chodniki. I nie ma kłopotu!
Na "swoim” terenie prezes może działać. Wjazd do Koszar jest jednak w sąsiedztwie (przy. ul. Piłsudskiego), poza jego administracją. – Jeśli pani dyrektor ZDG nie wie jak się z kłopotem uporać, mogę pokazać – denerwował się na sesji Nizioł.
Czy będzie to konieczne? – Przy wjeździe do Koszar zbiera się woda z okolicznych ulic – tłumaczyła nam wczoraj Anna Muszyńska, dyrektor ZDG w Zamościu. – Po interwencji radnego odwodnienie wykonaliśmy. Nie powinno już być kłopotu.