Za darmo mają dach nad głową i wyżywienie. Na tyle długo, na ile sąd orzekł wobec nich karę pozbawienia wolności. Okazuje się, że tylko dla co trzeciego osadzonego pobyt za kratkami mija bezczynnie. Większość pracuje. Mniejszość dostaje za to pieniądze.
Tak jest na pewno w Zakładzie Karnym w Zamościu i jego oddziale zewnętrznym, gdzie co miesiąc zatrudnienie ma od 68 do 70 procent spośród ok. 600 osadzonych.
Każdy ze skazanych, który tutaj trafia, zostaje skierowany do lekarza medycyny pracy, który określa, czy dana osoba jest zdolna do podjęcia zatrudnienia. Większość słyszy „tak”.
Efekt jest taki, że do pracy codziennie wychodzi z celi ok. 360 mężczyzn.
Z celi do pracy
– Wewnątrz jednostki pracuje aktualnie ponad 230 osadzonych, z czego odpłatnie ponad 60. Poza terenem zakładu karnego pracę wykonuje niemalże 130 osadzonych, z czego prawie 120 odpłatnie – informuje mł. chor. Mateusz Synowiec z ZK w Zamościu.
I dodaje, że tzw. powszechność zatrudnienia skazanych kwalifikujących się do pracy w Zamościu co miesiąc oscyluje w granicach 99 procent.
– Skazani bardzo chętnie podejmują zatrudnienie, pozytywnie wpływa to na ich proces resocjalizacji, daje poczucie stabilności oraz uczy systematyczności – przekonuje mł. chor. Synowiec.
Wyjście z celi i zajęcie się czymś konkretnym pomaga po prostu „zabić czas”. Ale chodzi podobno nie tylko o to.
W budowlance i parafii
– Dodatkowo zatrudnienie pozwala zdobyć nowy zawód oraz umiejętności, co zwiększa szanse osadzonych na rynku pracy po opuszczeniu izolacji penitencjarnej. Dzięki odpłatnej formie zatrudnienia skazani mają możliwość spłaty zobowiązań alimentacyjnych oraz innych zobowiązań finansowych – wyjaśnia Synowiec.
Zadania, jakie więźniowie dostają do wykonania w ZK bywają różne. To np. prace remontowe, także zajęcia w stołówce, czy bibliotece. Poza więzieniem rozpiętość branż jest również spora. Zamojski ZK współpracuje w tej dziedzinie z 20 kontrahentami, głównież branży meblarskiej, ale także spożywczej, przemysłu drzewnego czy budownictwa. – Współpracujemy też z hospicjum oraz parafią prawosławną – dopowiada mł. Chor.
Jak zarabia więzień?
Mimo tego, że praca ne zewnątrz jest najczęściej płatna, to wcale nie znaczy, że osadzeni podczas pobytu w więzieniu zbijają kokosy. Tak naprawdę trafia do nich jedynie ułamek pensji.
Są im potrącane składki na podatek i ubezpieczenie społeczne. Poza tym 7 procent wynagrodzenia idzie na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej, a jeszcze więcej, bo aż 53 procent na Fundusz Aktywizacji Zawodowej Skazanych oraz Rozwoju Przywięziennych Zakładów Pracy. To m.in. dzięki temu w więzieniach są organizowane kursy doszkalające dla skazanych.
– Do 40 procent mogą stanowić zajęcia komornicze, np. alimenty, natomiast z pozostałej części 50 procent, ale nie więcej niż 4 procent przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia, przekazane zostaje na konto tzw. „akumulacji” czyli gromadzenie środków do przekazania skazanemu w chwili zwolnienia z zakładu karnego. Środki te odkłada się do kwoty jednego miesięcznego wynagrodzenia pracowników – wylicza mł. chor. Mateusz Synowiec i wyjaśnia też, że dopiero jeżeli coś z tego jeszcze zostanie, skazany może skorzystać na własne cele.
– Może spłacać dodatkowe zobowiązania, np. grzywny wspierać rodzinę, czy chociażby opłacać produkty zakupione w kantynie jednostki penitencjarnej – tłumaczy funkcjonariusz służby więziennej.