Dopiero nieznośny fetor zaniepokoił sąsiadów. W gospodarstwie w podzamojskim Sitańcu znaleziono 7 martwych krów. Pozostały inwentarz był wychudzony i zaniedbany, choć na posesji nie brakowało paszy.
Policjanci wraz z przedstawicielami Urzędu Gminy i inspekcji weterynaryjnej weszli na teren gospodarstwa Boleslawa Z. w czwartek. – Miało to związek z sygnałami o fetorze wydobywającym się stamtąd – informuje Joanna Kopeć z zamojskiej policji.
To nie był przyjemny zapach ani widok. W małej oborze znaleziono 6 martwych krów. W kącie stała wychudzona i zaniedbana Makabra. W kolejnej, nowoczesnej oborze przy żłobach stało 17 sztuk bydła. – Ich warunki bytowania pozostawiały wiele do życzenia – opowiada Kopeć.
Za zabudowaniami gospodarczymi funkcjonariusze znaleźli kolejną padła krowę. Ustalono, że dzień wcześniej firma zajmująca się utylizacją zwierząt zabrała z tego samego gospodarstwa 27 padłych krów. Kilkanaście martwych zwierząt wywieziono też stamtąd na początku roku.
Podejrzewany o znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem 59-latek usłyszał zarzuty. Prokurator zastosował wobec niego dozór policyjny. – Inwentarz oddany został pod opiekę jednego z członków rodziny, który zobowiązał się do dbania o zwierzęta – powiedział nam Ryszard Gliwiński, wójt gminy Zamość, który przygotowywał decyzję o dokładnym posprzątaniu posesji.
– Trwa gruntowne odkażanie budynków gospodarczych na koszt gminy i wyłapywanie psów. Sprawą zainteresowała się pomoc społeczna – wskazuje wójt.
59-latek najwyraźniej nie radzi sobie z prowadzeniem gospodarstwa. To znany działacz rolniczy i do niedawna wzorowy gospodarz. Ma kilkadziesiąt hektarów pola, nowoczesny sprzęt, specjalizował się w produkcji mleka. – Ma kłopoty osobiste – opowiada jeden z mieszkańców Sitańca.
Rolnik został na gospodarstwie ze swoją 85-letnią, schorowaną matką. – Chyba przerosło go to wszystko, ale nie chciał żadnej pomocy – mówi inny gospodarz, który jak poprzedni rozmówca nie chce się przedstawić. – Dziwię się, że wcześniej nikt z sąsiadów nie powiadomił odpowiednich służb o tym, co się tam dzieje – mówi Przemysław Pogódź, powiatowy lekarz weterynarii w Zamościu.
Za znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem grozi do dwóch lat więzienia. – Gospodarz powinien ponieść dużo surowsze konsekwencje – uważa zamojska miłośniczka zwierząt Alina Fert.
Gdy dwa lata temu uciekły z tej posesji dwa zabiedzone konie, sprawą zainteresowali się urzędnicy. Uwagę inspektorów zwróciła też sfora psów wałęsających się po podwórku. Naliczono ich... 15. – Do schroniska trafiły 4 pieski, a rolnik zobowiązał się wówczas, że będzie dbał o inwentarz – wspomina Gliwiński.