Na terenie gminy Tyszowce ma powstać farma wiatrowa. Jeśli firma, która zamierza ją wybudować, uzyska wymagane pozwolenia, wiatraki zaczną pracować za dwa lata.
Podczas poniedziałkowego spotkania z mieszkańcami przedstawiciele warszawskiej firmy tłumaczyli, gdzie mają stanąć wieże wiatrakowe i jakie trzeba spełnić warunki, by móc postawić farmę oraz jakie korzyści z tej inwestycji mogą mieć zarówno mieszkańcy, jak i gmina.
– Inwestorzy zapewniali, że dochód z dzierżawy będą mieć nie tylko właściciele działek, na których staną wiatraki, ale również gruntów, które leżą w stumetrowym zasięgu śmigła turbiny – informuje Mariusz Zając, burmistrz Tyszowiec.
Władze gminy gorąco popierają pomysł budowy farmy. – Bo właściciele działek mieliby stały dochód, a my spore wpływy z podatków – mówi burmistrz. – W ciągu roku z jednego wiatraka do budżetu gminy może wpłynąć 30 tys. złotych.
W ubiegłym roku przedstawiciele magistratu odwiedzili wielkopolską gminę Margonin, która z tego tytułu ma wpływy sięgające 10 proc. całego swojego budżetu.
Stołeczna firma zamierza postawić na polach między Tyszowcami a Mikulinem 17 wiatraków o mocy około 2 megawatów. Farma mogłaby rozpocząć pracę za dwa lata.
W przyszłym miesiącu mają się zakończyć trwające od roku badania ornitologiczne. Jeśli wykażą, że farma wiatrowa nie wpłynie negatywnie na żyjące w tych rejonach ptaki i nietoperze, dalsze kroki będą zależeć od właścicieli gruntów i RDOŚ.
By otrzymać niezbędne w takich sytuacjach pozwolenia RDOŚ, inwestor musi przedstawić dokumenty potwierdzające dzierżawę gruntów, na których inwestycja ma być realizowana. Dlatego przedstawiciele inwestora podpisują obecnie z właścicielami działek umowy na czynsz dzierżawny pod wiatraki na 30 lat.
Radni Tyszowiec już wpisali farmę do studium zagospodarowania przestrzennego, ale będą ją mogli umieścić w planie zagospodarowania dopiero po wydaniu opinii przez dyrekcję ochrony środowiska.