Zamojscy Wołyniacy mają żal do polityków. Dlaczego? Bo przez 65 lat nie usłyszeli od Ukraińców, słowa "przepraszam”.
- Jest nam bardzo przykro - mówi Janina Kalinowska, prezes zamojskiego Stowarzyszenia Polaków Pomordowanych na Wołyniu. - Władze nas ignorują. To przepraszam, którego się od lat domagamy stało się dla nich… nietaktowne.
Jesteśmy za przyjaźnią narodów, ale nie na zapomnianych grobach tysięcy ofiar!
W 1943 r. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów podjęła decyzję o wymordowaniu Polaków m.in. z Wołynia i Polesia. Historycy szacują, że w latach 1943-44 na Wołyniu zginęło od 50 do 60 tys. osób. Polaków rozstrzeliwano, palono żywcem, rąbano siekierami. Mordercami byli nie tylko członkowie Ukraińskiej Powstańczej Armii, ale też ukraińscy sąsiedzi. Polscy uciekinierzy kryli się po lasach lub przechodzili do zbrojnej samoobrony. Oddziały AK były jednak zbyt słabe, aby powstrzymać narastający terror.
Janina Kalinowska mieszkała w 1943 r. w Kolonii Futoma, niedaleko Uściługa. - Byłam dzieckiem, ale nigdy tego nie zapomnę - mówi. - W nocy przyszli do mojego domu upowcy i zastrzelili rodziców. Krew mamy poplamiła moje ubranie.
Zemdlałam. Kiedy się ocknęłam, zobaczyłam łunę. Płonęły polskie domy.
Tysiące uciekinierów z Wołynia przeniosło się m.in. na Zamojszczyznę. Tutaj dotarło też UPA. Ukraińcy puścili z dymem setki wiosek. Tylko akcje polskiego podziemia powstrzymywały napór. - Byli też Ukraińcy, którzy, narażając życie, pomagali Polakom - mówi 64-letni Zbigniew z Zamościa, którego rodzina pochodzi z okolic Łucka. - Jednak te przypadki są nieliczne.
Zamojscy Wołyniacy (stowarzyszenie liczy ok. 1 tys. członków) często jeżdżą na polskie cmentarze i miejsca masowych mordów na Ukrainie. W Porycku, Uściługu, Sielcach, Teresinie czy Głęboczycach starają się być przynajmniej raz w roku.
Porządkują groby, wożą tam kwiaty, zapalają świece. - Nie stać nas na wielkie uroczystości ku czci ofiar wołyńskich rzezi - mówi Kalinowska. - Państwo nie chce nam pomóc. Zamiast tego na cmentarzu w Sahryniu stanie niebawem krzyż upamiętniający Ukraińców poległych podczas ataku na tę wieś żołnierzy AK. To efekt rozmów wojewodów lubelskiego i wołyńskiego. Nas na negocjacje nie zaproszono… Jednak, gdy chcemy upamiętnić polskie ofiary, spotykamy się na Ukrainie z murem niechęci. Nasze krzyże są na Wołyniu źle widziane. W Polsce też nie powstał żaden pomnik ofiar tej strasznej rzezi.
Msza za ofiary wołyńskiej tragedii odbędzie się w niedzielę na zamojskiej Rotundzie. Początek godz. 12.