Brak słów, pechowy 13 lipca, tragedia... Tak mieszkańcy podzamojskiej Białowoli zareagowali na śmierć dwóch braci z ich wioski. Michał i Wojtek zginęli we wtorek na budowie w Zakopanem. Płaczą też w Cześnikach, bo stamtąd pochodziła trzecia ofiara katastrofy budowlanej, Krzysztof.
– Zginęli na miejscu – informuje Kazimierz Pietruch, rzecznik tatrzańskiej policji. – Trzeci z ciężkimi obrażeniami trafił do szpitala. Zmarł na bloku operacyjnym. Lekko ranny został czwarty pracownik. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
W Białowoli skąd pochodzili Michał i Wojtek żałoba. – To byli dobrzy koledzy moich synów, razem chodzili na dyskoteki – mieszkance Białowoli łamie się głos. Przeprasza: Naprawdę nie mogę rozmawiać...
– To byli grzeczni chłopcy – mówi Danuta Adamczuk. – Nikt nie może pogodzić się z tym, co się stało.
21- i 23-latka wcześnie doświadczył los. Kilkanaście lat temu zmarł im ojciec. Zostali z matką. – Wychowała ich na porządnych ludzi, a teraz została sama jak palec – zauważa jeden z białowolaninów. – Chłopcy się uczyli, ale chcieli też odciążyć matkę, więc szukali pracy.
Zatrudnili się w stołecznej firmie, która wygrała przetarg na modernizację starego hotelu w Centralnym Ośrodku Sportu w Zakopanem. Pojechali tydzień temu. – Znałem ich dobrze, bo obaj grali na kornetach w Młodzieżowej Orkiestrze Dętej – mówi Kazimierz Tarajko, prezes OSP w Białowoli. – Dobrze grali... Nie wiadomo, czy koledzy zagrają na ich pogrzebie, na piątek orkiestra ma zaplanowany wyjazd do Włoch.
W czwartek w Krakowie przeprowadzone zostaną sekcje zwłok braci oraz 18-letniego Krzysztofa z Cześnik w gm. Sitno, trzeciej ofiary tragedii. Tymczasem prace budowlane wstrzymano. Okoliczności wypadku badają policja, PIP oraz prokuratura, która wczoraj wszczęła śledztwo. – Sprawdzamy, czy doszło do naruszenia zasad bezpieczeństwa i higieny pracy – powiedział nam Zbigniew Lis, szef Prokuratury Rejonowej w Zakopanem.
Grozi za to do 3 lat więzienia, ale gdyby się okazało, że doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci kara może być wyższa; do 5 lat. Śledczy sprawdzają, czy pracownicy zostali przeszkoleni z BHP, czy mieli aktualne badania lekarskie, kaski ochronne itp.