Depresja sezonowa mniej dotyczy naszej strefy geograficznej. Bardziej cierpią na nią mieszkańcy Północy (zwłaszcza podczas niezwykle dokuczliwej nocy polarnej) oraz Południa (ciągłe deszcze i nieprzyjemna wilgoć). Tam na sezonową przypadłość powstało nawet określenie - SAD , czyli z angielskiego - smutny. I ten smutek właśnie może dopaść każdego. Nie tylko osoby starsze, samotne albo leniwe. SAD może dotknąć
nawet dzieci
- Także one mogą cierpieć na jesienne przygnębienie - mówi psychiatra dr med. Marek Domański, zastępca dyrektora ds. medycznych Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie. - Apatia zarówno u dorosłych, jak i dzieci może wynikać z tego, że jest mniej światła, skończyło się lato i wakacje. Za tym wszystkim idzie ogólne osłabienie, znużenie, bo mamy mniej sił witalnych. Ale zwykłego przygnębienia nie można nazwać depresją. Dopiero wtedy, gdy dolegliwości stają się coraz bardziej przykre, dokuczliwe, powinniśmy udać się do lekarza. Pogłębienie się niepokojących objawów może bowiem prowadzić do depresji, czyli do stanu, który może być groźny nawet dla życia. To zaburzenie dotyka coraz większej liczby osób. Coraz częściej pojawia się u dzieci.
Z ogólnym brakiem siły i ochoty na cokolwiek można sobie radzić domowymi sposobami. Na przykład wykorzystując
fototerapię
czyli leczenie światłem. To metoda powszechnie już uznana za najskuteczniejszą w walce z SAD. W krajach bardziej wysuniętych na północ (Alaska w Ameryce Północnej) powstał już nawet zawód wymuszony potrzebą radzenia sobie z małą ilością światła (na przykład podczas nocy polarnej). Tak zwany aranżer światła przychodzi do domu i ustawia specjalne reflektory tak, aby dawały wrażenie światła dziennego.
Prawdziwa, kliniczna, fototerapia polega na naświetlaniu pacjenta lampą emitującą światło o mocy minimum 2500 luksów. Sesję powtarza się codziennie w dwóch sesjach po 60 minut, nawet przez kilkanaście tygodni. Pozbawione szkodliwego promieniowania UV lampy nie stanowią zagrożenia dla zdrowia, a terapia nie powoduje żadnych skutków ubocznych.
W Polsce to wciąż dosyć droga i niepopularna metoda. Można z niej skorzystać tylko w kilku szpitalach i niektórych gabinetach odnowy biologicznej albo w przychodniach medycyny naturalnej. Jedno naświetlanie kosztuje ponad 30 zł, a cała sesja nawet 300 zł.
Lampę do naświetlań w domu można kupić w niektórych sklepach medycznych. Są dostępne też w sklepach internetowych. Wystarczy w wyszukiwarce wklepać hasło "fototerapia”. Lampa kosztuje ok. 600 zł.