Blisko 100 tysięcy osób zgłosiło się w ostatnich tygodniach do lekarzy w Małopolsce z objawami grypy. Trojgu z nich nie udało się pomóc. W sumie w całej Polsce w tym samym okresie zmarły 23 osoby. Eksperci ostrzegają, że największa fala zachorowań dopiero nadchodzi i przestrzegają przed bagatelizowaniem wirusa.
- Niestety, osoby starsze, osoby z upośledzoną odpornością, dzieci, kobiety w ciąży, osoby z otyłością - przebieg grypy jest u nich zdecydowanie cięższy, a niestety czasami kończy się śmiercią. To jest informacja dla wszystkich niedowiarków, że grypa jest chorobą poważną – powiedział prof. Aleksander Garlicki, wojewódzki konsultant do spraw chorób zakaźnych.
Od początku roku na grypę i jej powikłania w Małopolsce zmarły trzy osoby. Dwa zgony odnotowano w Krakowie, jeden w Oświęcimiu.
Z danych Państwowego Zakładu Higieny wynika, że w całym kraju tylko przez ostatnich pięć tygodni (od 1 stycznia do 7 lutego) wirus zabił aż 23 osoby. To najgorszy wynik od lat. W tym samym okresie poprzedniego roku nie zmarł nikt, w 2017 r. doszło do 12 zgonów, w 2016 r. - do 8. Agresywne szczepy wirusa coraz częściej prowadzą też do groźnych powikłań. W sumie w całym sezonie grypowym 2018/2019 w Polsce zmarło już 48 osób.
Od początku stycznia lekarze w całej Polsce skierowali do szpitali już 4,5 tys. osób. To o ponad tysiąc więcej niż przed rokiem. Chorzy trafiają na oddziały najczęściej z powodu problemów z układem oddechowym, m.in. z zapaleniem płuc, do którego może prowadzić bagatelizowana grypa.
Tymczasem eksperci oceniają, że grypowy szczyt dopiero przed nami. Największej fali zachorowań należy spodziewać się na przełomie lutego i marca.